Nick:Ślimak
Dodano:2007-09-28 12:52:40
Email:mlapc.tayinr@eitnntie@rniyat.cpalm
Wpis:No to przypełzłem. I niestety muszę Wam od razu objawić gorzką prawdę. Musicie przygotować się na poważny szok. Otóż ........ jesteście „niestety” normalni, a nawet Więcej.
Bo przecież biorą wprost definicję, podaną przez Szczurka, jesteśmy grupą społeczną, która od dawien dawna (czyli nie tyko względnie trwale) zachowuje się w taki sam sposób i w dodatku niezależnie od sytuacji i odgrywanej w grupie roli.
OK może ja jestem trochę nienormalny, bo: nie tarzałem się z wami na glebie, nie przytulałem się w dziesiątkę i nie grałem w siatkówkę nocą. Ale może, może tłumaczyć mnie fakt, że mnie wtedy z Wami nie było. Cóż, mogę obiecać tylko tyle, że zrobię to z Wami na następnym Zlocie i będę to robił w zwolnionym tempie (jak na ślimaka przystało), żeby dłużej cieszyć się każdą spędzoną z Wami chwilą. Na koniec chciałbym przeprosić za nadużywanie słów „z Wami”.
Hej
|
|
|
|
Nick:Szczur
Dodano:2007-09-28 12:17:33
Wpis:Pająk jak zawsze najlepiej przygotowany na wyprawę.Zadumana twarz McGaywera, czy aby zabrałem zestaw naprawczy dla pontonu?. Obok Sosna w świetlistym blądzie poprawiająca włosy, aby look był zawsze perfect. Zocha w maskujących kolorach, rozmarzona i oparta o kogoś, kogo twarzy nie mogę dostrzec w ciemnościach. Nienagannie spięte włosy i delikatny makijaż.Podobno to na skutek traumatycznych przeżyć z któregoś z obozów. Hm jak to było…boso ale w ostrogach, nowsza wersja ..Boso, ale w make upie . Wytężam wzrok kimże jest ta postać? Wysportowana, bez wysiłku przyjmująca na siebie ciężar Zochy. Przystrzyżone bokobrody, amerykański luz, pewne spojrzenie i perfekcyjna zdolność do dostosowywania się do każdej sytuacji. To tylko mógł być Kali …i był. Tuż obok Małpa reklamująca produkty polskiego przemysłu tytoniowego. Nieopodal Bzyk, niestrudzenie dzierżący w dłoniach swojego pieszczoszka, o ile piłę spalinową można zdefiniować tak pieszczotliwie. W końcu każdy ma jakiś drobiazg, z którym dobrze się czuje. Nagle, skradając się powoli, w kręgu ognia pojawił się Michu. Twarz wysmagana pustynnymi piaskami, wyrazista. Czujne spojrzenie. Tak mam od wojny…..w Iraku , oświadczył siadając koło nas. Niby się wyluzował tylko ta ręka ciągle spoczywająca na kaburze pistoletu nie dawała temu wyrazu. Co innego Dziadek, który przekwalifikował się na Boba Budowniczego i zapytał nas czy jesteśmy dobrze ubezpieczeni, bo tama we Włocławku słabo trzyma. Co nam po ubezpieczeniu jak utoniemy?. Z tej okazji wznieśliśmy kolejny toast, co by nam ta Wisła nie wylała. Przynajmniej do końca zlotu. Najbardziej przejęta była Mała, bo było jej jakby dwójka. Gratulacje. Po chwili zauważyłem niedaleko od siebie świecące usta.Intrugujący to widok. Niczym w teatrze cieni. Błyszcząca pomadka rysująca kształt ust, wypowiadane słowa i ledwie widoczna sylwetka. Sylwetka jakby znajoma, głos też już gdzieś słyszałem. Kiedyś było prościej w każdej sytuacji można było użyć rąk w celu weryfikacji podejrzeń . Teraz została już tylko intuicja. Tak to była Pinezka. Niezmiennie dziewczęca, choć jakby nie było matka Polka. Wszak trójka dzieci, to niezły wynik.Pozdrowienia dla Wieśka. Zresztą wszystkie nasze druhny wyglądają tak jakby czas nie istniał. Smarkulowaty wdzięk i wygląd, aż trudno umiejscowić je w obecnych sytuacjach życiowych i zawodowych. Jak funkcjonują wszystkie te poważne instytucje, zatrudniając………dzieci 
Spoglądam dalej, obok mnie Struś, jak zawsze przeprowadziliśmy poważną rozmowę o kwiatkach, pszczółkach, mrówkach i innych istotach. Rozumieliśmy się bez słów, wszak jesteśmy z jednego LO. Troszkę dalej, ale jednak na wyciągnięcie ręki, jaka ta natura jest uporządkowana, siedziała Stona. Tryskająca energią, ze skrzącymi oczyma i oczywiście ciętym do bólu językiem, szybko ustawiła świat wokół siebie zgodnie z własnymi potrzebami i wymaganiami. Gwoli wyjaśnienia, zainteresowani tablicą kontrolną tv proszeni są o kontakt ze Stoną, gdyż to z jej ust padały stwierdzenia takie, że każdy z nas miał ochotę na oglądanie tv . Njbliżej miałem do pani Profesor od języka polskiego. Netoperek z groźną miną /hehehe/ opowiedziała jak to onegdaj w szkole bywało. Cały czas wyglądająca jak przebitka zdjęcia z ogólniaka, w jak najpozytywniejszym tego słowa znaczeniu, ustawia męską młodzież w ZS. Wyobraźni Ci u mnie dostatek ale…., obiecuję musze to kiedyś jechać zobaczyć na własne oczy i usłyszeć na własne uszy. Jedyną wątpliwość zasiała Jola/pseudo mi wyleciało/ potwierdzając niezłomny charakter Nietoperka. Ufajcie, ufajcie i sprawdzajcie. Z Jolą również wymieniliśmy kilka uwag dotyczących czasów minionych, jakże mi bliskich, przeprowadzając rozkład przyczynowo-skutkowy zdarzeń przeszłych nie znajdując odpowiedzi na głównie postawione tezy. Procesy poznawcze nigdy nie były łatwe. Zamykając krąg dostrzegłem Sachego. Sachy z kamienną twarzą/przez te skórki od pomidorów/ siedział w zamyśleniu. Dla postronnego widza, wszystko wyglądało naturalnie. No cóż wszyscy wiedzą, że u Sachego trzeba skupiać się na dłoniach, a n
|
|
Nick:Szczur
Dodano:2007-09-28 12:04:47
Wpis:O przepraszam….ja nigdy nikogo nie olewam. Wręcz przeciwnie czasami niektórzy mają nawet pretensję o nadmiar w tzw. relacjach. Ale do rzeczy. Zanim komuś uda się zlokalizować wszystkie zdjęcia i dać szansę na ich obejrzenie, postaram się w kilku zdaniach streścić nasze tegoroczne spotkanie.
Zanim mój passat zaczął spalać 50l/100km, był całkiem normalnym samochodem o przyzwoitym spalaniu. Ja też byłem całkiem przyzwoitym facetem z żoną, synem, dwoma kotami,rybkami i planami na weekend. Wszystko zaczęło się w piątek. Lekko zmierzchało, gdy w świetle reflektorów ukazał się tablica Orkusz. Niepomny ostrzeżeń Sachego nie zdjąłem nogi z gazu i tym sposobem po chwili minąłem kolejną tablicę z nazwą miejscowości. Droga stawała się jakby węższa, a drzewa coraz gęstsze. Po kilku kilometrach, gdy zasięg telefonu komórkowego spadł już do zera, nabrałem pewności, że nie każda prosta droga do celu jest najlepsza. Chyba zamienię to zdanie na swoje motto życiowe. Po w drapaniu się na pobliską sosnę/proszę nie mylić z Sosną, której konstrukcja jest znacznie bardziej delikatna i której układ przestrzenny jest o niebo bardziej harmonijny/ udało mi się złapać jedną kreskę na gsm. Zadzwoniłem do Sachego. Głos Sachego dochodził do mnie z dwóch kierunków jeden wprost ze słuchawki a drugi bezpośrednio przez gęstwinę lasu. Przez chwilę zastanawiałem się, który z nich jest głośniejszy. To nie może być daleko-pomyślałem, dumny z logiki swojego rozumowania, wszak z wiekiem przecież komórki już nie są takie sprawne. Udało się. Wjechałem na trakt, i bulwarem zachodzącego słońca dojechałem do jakże mi znanego siedmiogwiazdkowego kurortu rozpostartego nad brzegiem jeziora. Sam hotel ze stylizowanymi ścianami na grecką budowlę z minionej epoki, z wyłomami, uskokami, ubytkami i całą masą niesymetrycznych przesunięć komponował się z bungalowami w bardzo podobnym stylu. Swoją drogą ciekawe gdzie oni kupują tak postarzone drewno?. Kilka radosnych powitań, po których siniaki i odleżyny mam do dzisiaj, i już po chwili siedziałem w jakże znajomym i miłym towarzystwie. Tym razem nie dałem nabrać się Pająkowi na sztuczkę z piwną piramidką, może z tymi komórkami jeszcze nie jest tak źle . Kilka kropelek destylatu miejscowej produkcji rozluźniło nieco moje mięśnie, co pozwoliło mi wypuścić z rąk kierownicę, z którą wysiadłem po stresującej jeździe przez las. Jeszcze kilka chwil i mój wzrok przystosowywał się do otaczających nas powoli ciemności. Dlaczego wszyscy mi się przyglądają, czyżbym o czymś zapomniał?. Błysk olśnienia i już po chwili z bagażnika przyniosłem zestawy najróżniejszych zamówionych wcześniej tabletek i preparatów. Zgodnie z zawartą umową, nie będę ujawniał, co kto zmawiał. Niemniej był to zestaw o pełnej kolorystyce tabletek od żółtych, czerwonych po….niebieskie, jak również preparatów od A jak Afrodyzjaki przez K jak Kremy nie tylko na komary, przez G jak /wszyscy zainteresowani wiedzą, na co/ po tym jak Pająk próbował dogonić sam siebie w wiadomym celu, i jako pierwszemu człowiekowi na ziemi mu się to udało, po W jak Wyborowa /to taki preparat na skórki od pomidorów/. Wspomnieniom nie było końca, co chwila do naszej gromadki dołączały coraz to nowe osoby. Misiaczki z druhami, czułe powitania i całuski z druhenkami i to nieodparte uczucie braku sztuczności w każdym z tych odruchów. Fala ciepła i pozytywnej energii. Ludzie przytulajcie się do siebie, bo warto!!. Ciepły i gwieździsty wieczór nastrajał do tego, aby wdychać powietrze pełną piersią, niezależnie od jej faktycznych rozmiarów . Zmrok stawał się coraz gęstszy. Języki płomieni rozświetlały okolicę. Wesołe iskierki bawiły się w ganianego raz po raz upadając koło nas, niepomne tego, iż ich życie trwa tak krótko. Mietek wirtuozersko wygrywający takty piosenek, których słowa zakodowane głęboko, otwierały się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Każda piosnek to nowa twarz.Magia wieczoru przyciągała kolejne osoby do naszej gromadki. Sosna, Pinezka,Nietoperek, Struś, Stona, Dziadek i oczywiście Kali. Najazdy kamery i migawki wyrwane z kontekstu. Pająk jak zaw
|
|
Nick:zuraff
Dodano:2007-09-28 09:42:18
Wpis:dlaczego mnie tam nie było?????
Pozdrowienia dla wszystkich!!!
|
|
Nick:Małpa
Dodano:2007-09-28 08:48:45
Wpis:No i jestem! Przeczytałam wszystkie pisane tu poematy i stwierdzam, że jestem nienormalna, zwariowana, zakręcona. Jest mi z tym strasznie dobrze i nie mam ochoty tego zmieniać. Moi znajomi dziwią się, że znowu jadę na zlot z harcerzami i dziwnie się na mnie patrzą, ale nic mnie to nie obchodzi. Jedyną osobą, która to rozumie jest moja mama i za to jej dziękuję. I dziękuję Wam, że znajdujecie tych parę godzin by przyjechać i się spotkać. Jako głupiutka księgowa uwielbiam takie spotkania, bo to jedyny sposób na chwilę zapomnienia tego co pozostało do załatwienia w skarbówce, zusie… Nie słucham i nie oglądam tych strasznie mądrych panów z góry co to niby rozkręcają gospodarkę. Nienawidzę poniedziałków!!!!
|
|
Nick:michu
Dodano:2007-09-27 18:13:48
Wpis:proponuje odzywac sie na forum, bo jak szczur nas oleje, to znowu bedzie posucha przez miesiace.
niech kazdy, kto byl na zlocie, skleci ze dwa zdania i juz mamy tematy na miesiac.
pozdrawiam klikaczy, a przede wszystkim zagladaczy.
to nie boil, juz sprawdzilem!!!!!!!!!!!
|
|
Nick:michu
Dodano:2007-09-26 20:24:28
Wpis:szczur na prezdenta!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
|
|
Nick:Szczur
Dodano:2007-09-26 19:50:29
Wpis:Jeszcze link do piosenki w necie
http://www.youtube.com/watch?v=cULYyeBO7yc
|
|
Nick:Szczur
Dodano:2007-09-26 19:27:02
Wpis:Tak sobie siedzę, oglądam ostatni koncert Madonny „The Confessions Tour”. Niby to tylko zlepki dźwięków ułożonych chronologicznie w taki sposób, aby nasz zmysł widział obrazy inne niż otaczająca nasz rzeczywistość. To niby powinno robić różnicę. Cyfry na wyświetlaczu zmieniają się w jednostajnym rytmie. To ten sam rytm, który odmierzał nam upływ czasu przez cały weekend. Niepowstrzymany, wieczny i wszechobecny. Dźwięki płyną, aż do nagrania numer 16 „Paradise”. Te kilka pierwszych fraz podpartych zapowiedzią „This is my friend Isaac” , chwila zadumy i refleksji..jak ważne w życiu są przyjaźnie. Potem było jeszcze gorzej
I can't remember
When I was young
Nie pamiętam kiedy byłem młody
I can't explain
If it was wrong
Nie potrafię wytłumaczyć czy to źle
My life goes on
But not the same
Moje życie toczy się, ale już inaczej
Into your eyes
My face remains
W twoich oczach zanika obraz mojej twarzy
Załączam Wam orginalny tekst, bo tłumaczenia nigdy nie były moją mocną stroną, ale ciarki mnie przeszły na samą myśl, że można by tak pokierować swoim życiem, aby słowa te mogły być prawdziwe dla kogoś z nas. Tym razem to kawałek dla niemych użytkowników naszego forum, który być może czasami walczą z rozterką czy ich obecne normy pozwalają im na takie spotkania. Ponieważ wiem, że są tu tacy, którzy czasami czytają o tym czego my doznajemy i wiemy jak dużo radością jest to w naszym życiu. Pomyślcie czy chcecie,aby upływ czasu zacierał Wasze twarze w naszych oczach, i wielu innych z czasów gdy życie pełne było beztroski, zabawy czy warto uciekać od czasów młodości, które co jakiś czas staramy się sobie przypomnieć.
|
|
Nick:michu
Dodano:2007-09-26 10:47:22
Wpis:pineska, narazie jescze nie moge, za duzy szok!!! jak dojde do siebie i zazyje jakiejs tableteczki od szczura, no to moze sie otworze.
a tak na marginesie, sachy dobrze mowi, dac mu pifa!!!
|
|
Nick:pineska
Dodano:2007-09-26 10:07:02
Wpis:Michu bardzo Cię proszę opisz szczegółowo co w Tobie tkwiło??? to bardzo interesujące, no i o tym cieple. Zocha , ale to ja mam gitarę Kalego.
|
|
Nick:sachy
Dodano:2007-09-26 00:07:09
Wpis:No nie wiem Zocha! Nawet sobotni poranek po tym jak "pomidor" zaszkodzi,jawi mi sie calkiem milo w porownaniu z poniedzialkiem.....no ale kazdy przeciez moze sobie sam wybrac i znielubic jakis dzien .Ja wybieram poniedzialek! A nawiazujac do watku normalni-nienormalni.Mysle sobie o tym od powrotu do domu i jak po kazdym zlocie tak i po tym dochodze do wniosku ze to wcale mnie mnie nie interesuje kto zwariowal My czy swiat? Bardzo mnie cieszy to ze co roku widze fajna ekipe,nigdy nie mam dosc tych spotkan,wyglupow przy ognisku,tych opowiesci slyszanych po raz pierwszy i po raz enty.Zawsze tak samo ciekawych i zabawnych.Tych wszystkich ludzi ,ktorzy razem ze mna "cofaja" sie w czasie do tamtych dni kiedy swiat byl prostszy i lepszy.I dzieki Wam wszystkim ten swiat obecny staje sie lepszy i prostszy na wzor tamtego -na szczescie,nieutraconego .I bawi mnie to niedowierzanie i zaskoczenie(moze troszke zazdrosc) w oczach znajomych,nie zwiazanych z harcerstwem-kiedy mowie ze znow jade na zlot.Chyba tego nigdy nie zrozumieja....Dzieki Wam wszystkim za te wspolne dni! Za wspolne uruchamianie tej machiny czasu .Mam nadzieje ze nigdy nam ona nie "zardzewieje"!!!! UUUU! Ale mnie wzielo-to napewno po przeczytaniu w duzej ilosci felietonow zlotowych Szczura,Miśka,Pająka,Zochy i wszystkich lubiacych czasem poklikac i podzielic sie przemysleniami!! tymczasem koncze i znikam! Aha jako ministrant(byly) mam pytanko-O co chodzi z tym ksiedzem,bardzo byl jak czytam dla wszystkich dobry?? Mnie nawet w tym roku nie oblozyl zadna klatwa za falszowanie przy ognisku,ten nasz dobrodziej pozdro
|
|
Nick:wielbłąd
Dodano:2007-09-25 22:32:01
Wpis:a tak na dowód tego iż nie wszystko musi być tym czym na początku się zdaje link do ciekawej stronki
http://www.biertijd.com/mediaplayer/?itemid=3954
|
|
Nick:michu
Dodano:2007-09-25 20:49:08
Wpis:niestety, nie zdzierzylem, musze komus powiedziec o wielkiej tajemnicy, ktora tkwila we mnie jak zadra.
otoz ksiadz zlitowalal sie rowniez nad takim grzesznikiem jak moja skromna osoba.
kiedy moje udreczone cialo drzalo z zimna, nasz dobroczynca oddal swoje cieplo i ukoil cierpiacego. tak bylo, naprawde.
|
|
Nick:Zocha
Dodano:2007-09-25 20:07:16
Wpis:Drodzy Druhowie! Po lekturze Waszych wpisów kategorycznie stwierdzam, że jestem wyjątkowo małomówną i milczącą istotą, a moje poranne opowieści z cyklu "wyjazd księdza" nie dorastają Waszym poematom do pięt. Zauważam również, że dopadła Was tzw. wszechogarniająca tęsknota. Chylę czoła przed tym szlachetnym objawem romantyzmu w czystej postaci nie zmąconym tym razem - jak sądzę - żadnym znieczuleniem czy tabletką.
Szczurze! Z przykrością informuję Ciebie, że Ksiądz nie był Tobie wierny, bo po pierwsze - opierał swą udręczoną skroń o moje muskularne ramię, po wtóre - wspierał się na moich plecach i wreszcie - złożył swoje zatroskane lico na moim udzie. Pewnie nawet by ze mną zatańczył, gdyby zołza Whitney H. nie wyskoczyła z tą narodową pieśnią.
A podróż taksą była do bani. Wzruszające było natomiast oddanie Dziadka ( sami rozumiecie, jak wiele stracił odchodząc od nas przedwcześnie ).
Sachy! Każdy poniedziałek w porównaniu z jakimkolwiek wtorkiem w Z..S-ie jest wyjątkowo uroczy.
A poza tym niektórzy pięknie opisują swoje nocne wojaże. Ale żeby tak ściemniać...
|
|
Nick:michu
Dodano:2007-09-25 07:59:23
Wpis:moze i jestesmy nienormalni, ale chyba lubimy swoje towarzystwo. gdyby tak nie bylo, nie spotykalibysmy sie w miare regularnie.
mi kojarzy sie to z grupa terapeutyczna, ktorej pozwala sie wracac do czasow mlodosci, tylko kto jest "glownym macherem" tego eksperymentu?
spojrzcie sami - dorosli ludzie, niektorzy na powaznych stanowiskach, z rodzinami lub bez, z dziecmi (po ich dorastaniu chyba najbardziej widac uplywajacy czas - tylko czy my sobie to uswiadamiamy?) a zachowuja sie identycznie jak za czasow ogolniaka, no moze "uzywki" sa troszke inne (ja w ogolniaku kawy nie pilem!). czy nie jest to terapia grupowa?
gdy ja bylem w wieku mojej corki i dowiedzialbym sie, ze moi starzy tak spedzili weekend - pomyslalbym: pogielo ich, to niemozliwe, przeciez to moi rodzice a nie dzieci!
najwazniejsze jest to, ze sami akceptujemy to, nic nas nie dziwi, najrozniejsze zachowania akceptujemy bez zastrzezen tak naturalnie, jakby byly jedna z norm spolecznych!
wiec moze to my jestesmy normalni, a wsyscy wokol sa sztuczni, zlagodzeni, ulozeni itp?
|
|
Nick:Szczur
Dodano:2007-09-24 23:23:06
Wpis:Rozmawiałem dzisiaj z kilkoma osobami. /Tak na marginesie miss polonię wybraliśmy jakąś taką nijaką /. Ewenementem jest ta zgodność, która łączyła nasze odczucia. Zawsze rozbawiają mnie ludzie, którzy nie potrafią przyznać się do tego, że nigdy nie dorastamy na 100%. Szczęście mają Ci, którzy chcą i mają szansę tak jak my po „dzieciować” od czasu do czasu. Czasami sam zastanawiam się, co już we mnie zostało naturalne a co jest socjologicznym gniotem ugłaskanym przez tzw. normy społeczne. Z ciekawości zajrzałem do wikipedii co też obecnie powinienem uznawać za normę….
Norma społeczna - jest to względnie trwały, przyjęty w danej grupie społecznej sposób zachowania jednostki społecznej w danej sytuacji zależny od zajmowanej przez nią pozycji społecznej i odgrywanej przez nią roli społecznej.
No i wyszło szydło z worka nie jestem normalny……..nie cieszcie się też nie jesteście
Chyba, że za obowiązującą normę przyjmiemy radosne spędzenie weekendu na glebie, tarzanie się w ciuchach po trawie, przytulanie się do siebie 10 osób na raz, kąpanie się w zimnej wodzie, jedzenie flaków zagryzanych mielonką, kwaśnego ogóra ze słoika. Może normą jest ganianie z piłą spalinową, spanie w samochodzie, porzucanie części garderoby. Może normą jest jeżdżenie taksówką z Iławy do Orkusza o 5 rano, albo granie piłką po ciemku, może normą są samochody stojące w środku lasu na awaryjnych, choć silnik działa, a może……a może te normy są jakieś trochę zbyt ingerujące czasem w nasze chęci i nasze potrzeby. Może nie do końca odzwierciedlają naturę człowieka. Możliwości jest wiele, ale nawet, jeżeli jesteśmy nienormalni, proszę Was nie zmieniajcie się, bo ja nie zamierzam być inny…nawet, jeżeli czasami przekraczam …patrz definicja z wikipedii.
Ach..miało być jeszcze o nieśmiałosci…..właśnie nieśmiałość jest jednym z tych sztucznych elementów wynikających z patrz definicja z wikipedii. Bo przecież ………tarzanie się po glebie…..itp to nie jest element nadzwyczajnej śmiałości
|
|
Nick:Pajak
Dodano:2007-09-24 23:08:19
Wpis:Szczur może i przespałeś się z Księdzem...(tak to wymaga dużo samodyscypliny)... ale to ja zjadłem z nim śniadanie następnego dnia rano i to ja mu robiłem kawę i słuchałem porannej (ładnie mówił, dobrze sie tego słucha) .... ale w sumie jak zaczynasz to dokończ, tak...
Przemyślałem to wszystko, nie zapomnę tego pomostu...chyba chce wracac ....tak to dobry pomysł wracajmy, do lasu...kiedy wracamy? i tylko nie zapomnijcie zabrac "jamnika".
............
|
|
Nick:Szczur
Dodano:2007-09-24 21:51:33
Wpis:Czym prędzej spieszę zaspokoić ciekawość Pinezki/nigdy się nie przyzwyczaję przez „s”/ ponieważ ja znalazłem się na tym „jedynym” wolnym miejscu. Drżącą ręką piszę ten tekst, gdyż bliski jestem wyjawienia wielkiej tajemnicy, tajemnicy skrywanej przez cały weekend i której wyjawienie przychodzi mi z wielkim trudem………. Życie każdego człowieka składa się z wielu chwil, które niczym przesłona aparatu decydują ile światła jest w tym, co czynimy czy bliżej jest nam do świetlistych promieni czy nieprzepastnych, wszechobecnych ciemności. Tej nocy było ciemno, tylko trzask łamanych gałęzi świadczył o tym, iż w lesie nie jestem sam. Niepewność momentami przechodząca w strach, wspomagana dawką wyobraźni, potęgowała nieodparte wrażenie, że ta noc będzie inna niż wszystkie. Te kilka stopni pokonałem szybciej niż zwykle, ciągłe wrażenie skupionych oczu czułem na plecach. Ochrona postanowiła pozostać w samochodzie, od kiedy zakupiono nam je w zielonym kolorze trudno do nich trafić. Dlaczego jestem taki uległy? Pomyślałem, nie czując przy sobie znajomej sylwetki, dbającej nieustannie o właściwy poziom mojej czujności. Korytarz nie wyglądał inaczej niż zwykle, z nieszczelnego kranu, jak co dzień pokapywała woda. Równomierne oddechy, przerywany od czasu do czasu dźwiękami, których pochodzenia nie mogłem zdefiniować, budowały obraz kamiennego korytarza w wielkim zimnym zamczysku. Chwila niepewności i powracające pytanie, czy w razie nieprzewidzianych okoliczności jestem w stanie odnaleźć ten zielony samochód w lesie. Brak jasnej odpowiedzi potęgował we mnie uczucie strachu. Zimny powiew wiatru wytrącił mnie z tych rozmyślań. Przeszywający chłód zmroził pojedyncze krople potu na moich plecach. Z dwojga złego pomyślałem, że moja koszulka nie będzie specjalnie różniła się od moich spodni. Ta chwilka sarkazmu dodała mi odrobinę odwagi. Kilkanaście metrów korytarza pokonałem prawie biegiem, jeszcze tylko dłoń na klamce. Drzwi zaskrzypiały jakby ich jedynym celem było współgranie z całością budynku. To tutaj miałem spędzić noc, a właściwie jej strzępy pozostałe po upojnym wieczorze, o którym przy okazji. Tak moi drodzy, musze się przyznać, choć jest to trudne ……..przespałem się z księdzem….:). He he i tak moi drodzy wyglądają tak zwane prawdy obiektywne. Czy można tu mieć dwojakie skojarzenia? Można się przespać i po prostu wyspać, to dla tych, których świat mógłby być oparty o zbytnio rozbudzoną wyobraźnię. Kali się nie rozpychał, więc nic mnie nie boli : ) Kolejnej nocy też nie obawiałbym się nadmiernej boleści…….a raczej niewyspania. Z bliżej nieokreślonych powodów, co chwila ktoś kogoś szukał. Drzwi się otwierały i zamykały jak na wyprzedaży w dużym markecie. Wrzucano do mnie przeróżne artykuły, które jedni zostawiali drudzy zabierali. Ktoś szukał biletu do Madrytu, ktoś inny śpiwora, ktoś inny pytał o wolne miejsca, ale nie miał miejscówki. Kolejne pytania odbijały się od ściany, jednak ich tembr stawał się coraz niższy i wolniejszy. Przyrzekam rano nic mnie nie bolało, a miejsce no cóż …zmarnowało się :)
|
|
Nick:michu
Dodano:2007-09-24 12:11:52
Wpis:i nieprawda jest, ze moj pozny powrot zwiazany jest z ponizszym linkiem!!!
|
|