« 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 »
Nick:Jasio Dodano:2003-12-15 21:47:09 Wpis:Zaglebienie sie w historie waszej batali zajelo mi DWA DNI, na szczescie udalo mi sie dotrwac do konca uffffff
Nastepnym razem jak macie zamiar zaczynaj pojedynek to poinformujcie mnie gdy sie zacznie, zebym nie mial zaleglosci. Bo jak czlowiek chce od poczatku do konca przeczytac to musi byc chyba bezrobotny, a ja ostatnio nie mam czasu. Dzis powinienem sie uczyc bo mam jutro kolosa, ale moj cenny cas poswiecilem zeby to przeczytac.

Widze ze pod moja nieobecnosc kopnal mnie niezly zaszczyt: zostalem zaproszony(tak wnioskuje) na osiemnastke do Eweliny. Jesli Bóg pozwoli oraz zaproszenie bedzie aktualne to napewno sie stawie, oczywiscie nie sam:).

A tak pozatym to mam dla ciebie moj drogi, kochany i takie tam ... Kaziku kolejna bajke. A mianowicie nosi ona tytul: "Gdzie jest Nemo?". Postaram sie ja zegrac, ale nie wiem jak to bedzie biorac pod uwage "wzrok" mojego wspanialego CD-Romu. Jakby co to postaram sie kogos odwiedzic zeby to zegrac.

Koncze i spadam ogladac filma. Dzis leci "Wyscig szczurow" z najwspanialszym aktorem pod sloncem :) Rowenem Atkinsonem.
Pozdrawiam i trzymajcie sie slodko

Wasz drogi, kochany i takie tam....( wiem skromny jestem:)) Jasio
Nick:Kylek Dodano:2003-12-15 19:03:36 Url:www.kylek.prv.pl Wpis:Witam wszystkich międzynarodowych obserwatorów i agentów rozbrojeniowych ONZ. Z góry uprzedzam, że bitwy nam nie przerwiecie...

Na początku chciałbym wyjaśnić dłuższą przerwę w prowadzeniu działań zbrojnych. Powiedzmy, że moi chłopcy byli zajęci... przedświątecznym sprzątaniem koszar.

A teraz tradycyjnie pozwolę sobie nawiązać do wpisów poniżej.

1.
Cieszę się, że opinia publiczna nie pozostaje bierna i pozwoliła sobie na zaangażowanie w nasze bitwy (zaangażowanie symboliczne, ale zawsze). Biorąc pod uwagę doniesienia wywiadu, wnioskuję, iż pod pseudonimem „D.” ukrywa się Dorotka z Mazur (czy coś w tym stylu). Mam nadzieję, że może i inni zaczną się udzielać.

2.
Wyjaśnienia dotyczące osoby Manfloja stały się niezwykle pomocne. W naszej bazie danych nie figurował nikt o takim imieniu. Tytułu książki mogłem się domyślić... A tak przy okazji, czytasz czasem jakieś białe strony?

3.
Szczegółów operacji o kryptonimie „Machający pasażer” zdradzać mi nie wolno. Mogę jedynie powiedzieć, że wracaliśmy z dworca centralnego PKS Łęczna. Odprowadzaliśmy Jurka uzgadniając po drodze szczegóły imprezy (Której? Już nie pamiętam). Pamiętam, że Jurek siedział przed Kasią w autobusie i nad czymś się pochylał. Jak doszliśmy do przejścia po paru minutach, doszedł do ciebie SMS – to nam uświadomiło, że to, nad czym Jurek pochylał się przez dobrych kilka minut to telefon.

4.
Znakowanie pojazdów to bardzo ważna sprawa. Dzięki temu nawet szeregowiec bez specjalnego przeszkolenia jest w stanie odróżnić pojazdy wroga od pojazdów sojuszniczych. Wymagania dotyczące własnych tablic rejestracyjnych w pięknym kraju nad Wisłą uzyskałem od urzędniczki państwowej pracującej w pokoju 117, na pierwszym piętrze biurowca władz powiatowych. Otóż aby posiadać własny zestaw znaków na tablicy rejestracyjnej należy wnieść opłatę 1000 PLN (tysiąc). Wyraz nie może przekraczać 5 znaków (może zawierać same litery, same cyfry bądź litery i cyfry). Zwrot nie może być zwrotem obraźliwym ani też zwrotem budzącym emocje (np. nie można używać wulgaryzmów, zwrotów typu „ptaszek” ale w sensie „ptaszka” a nie ptaszka oraz wyrazów o szczególnym charakterze, np. papież, prezydent itp.). Wadą całego tego bajeru jest fakt, iż rejestracja nie przechodzi na inny samochód. Jeżeli np. kupisz sobie malucha i zarejestrujesz go na zestaw znaków „SPEED” to nie możesz przenieść tej tablicy na nabyte po kilku latach porshe. Tablica przechodzi wraz ze sprzedażą samochodu.

5.
Co do tych wybrańców... Pytałem Ewelinę, czy chodzi jej o kogoś konkretnego. Powiedziała, że ma to być wynagrodzenie za Andrzejki, z czego wnioskuje, że chodziło jej o ciebie i o państwo Świrskich. Do tego możecie sobie dobrać 2 osoby.

6.
Obejrzenie „Rudolfa” mam już za sobą. Powiem szczerze, że się trochę zawiodłem. Nie samym filmem, bo ten jest fajny ale jakością. Otóż „Rudolf” to kreskówka i to w dodatku stara, przypuszczam, że gdzieś z początków lat 90-tych maksymalnie bo nie ma w niej nic zrobionego za pomocą komputera. No ale nic. Adam ma jeszcze „Bezsenność”, która jest już normalnym filmem, może nią się popodniecam.

7.
Sam sprzęt sprawuje się bez zarzutu (przynajmniej przez pierwsze 5 dni). W porównaniu z CD-ROMem (z roku 1999) czy nawet z CD-RW (z roku 2002) jest bardziej nowoczesny zarówno na zewnątrz jak i w środku. Ma coś, co nie wiem czym jest ale włącza się przy wysuwaniu tacki już o obejrzeniu filmu. Brzmi jak jakieś chłodzenie albo oczyszczanie, nie wiem ale pewnie do czegoś służy. Oprogramowanie też niezłe, jak to w wersjach BOX. Zresztą LiteOn świetnie wyposaża swoje urządzenia, nawet instrukcja po polsku jest. Drukarka też się dobrze sprawuje. Ładnie wygląda (mamie się nie podoba) i ładnie drukuje. Myślę, że 17str./min wystarczy (to prawie jak laserówka).

8.
Mam kilka bajek w swojej filmotece. Epokę lodowcową z polskim dubbingiem miałem chyba od początku. Z innych mam też Shreka (pl) i Potwory i Spółka (ale te są chyba po angielsku). Mogę ci podesłać kiedyś skromną listę tego, co mam.

9.
Cały poniedziałek (15.12.2003) spędziłem (i nadal spędzam) na poszukiwaniach dobrego programu do zgrywania i kompresji DVD do DivX. Na początku załapałem doła bo żeby skompresować coś do DivX trzeba mieć zarejestrowana kopię kodeka. Pamiętam, że miałem do tego cd-key ale jak nagrywałem płytę z programami to tego cd-keya nie nagrałem bo stwierdziłem, że skoro DivX poprawnie się zainstalował i poprawnie odtwarza filmy to ten numer był w folderze chyba niepotrzebnie. Kompresuję zatem w Xvid. Nie wiem, czy jest gorszy. Trochę zgrałem na próbę, myślę, że może być. Teraz trzeba mi tylko jakiś program sensowny, który będzie łatwy w obsłudze i pełny. Te co mam zgrywają 20% filmu, to na co mi takie. Acha... szybkość... jest zarąbista – 1 minuta filmu to 8:30 minut kompresji (Cały film to blisko 2:30 godzin (a są też długie filmy, więc to wyjdzie nawet po 4 godziny). Człowiek jest dziwny czasem... marnuje cały dzień dla 2 godzin obejrzenia filmu.

W związku z tym, że jestem zmęczony i nic nie przychodzi mi chwilowo do głowy postanowiłem zakończyć. Wraz sporo tego wyszło ale to już nie celowo.

Pozdrawiam wszystkich. Krzyś.
Nick:Kazio Dodano:2003-12-11 12:00:12 Url:www.kxzxo.prv.pl Wpis:Prolog "... wiedział, że najlepszym wyjściem będzie czekać cierpliwie. Pozwolił, aby wydarzenia potoczyły się własnym torem ..."

Wpis Kylka dostrzegłem wczoraj, ale nie miałem ochoty odpisywać i pozwoliłem sobie tylko na przeczytanie. No bo co się odwlecze to nie uciecze. Dlatego było dla mnie przemiłym doświadczeniem, że ktoś się w końcu zdobył na odwagę i się wtrącił. I to nie byle kto...

Rozdział I "... wśród nich był ktoś jeszcze. Wiedział już, że one są tylko jej cieniem ..."

Można pisać dużo i bez sensu, a można wszystko ująć w kilku linijkach. Przyznaje Dorotce 100% rację. Odwagi gratulować nie muszę, bo to odważna dziewczyna. Życzę jedynie wszystkim odwagi, chć w części takiej jak jej.

Rozdział II "... kim naprawdę był Manfloj? Niewielu znało jego historię, zresztą nikt nie miał odwagi o nią pytać ..."

Bardzo się cieszę, że podobają Ci się cytaty drogi Kylku. Otóż Manfloj to główny bohater książki p.t.: "Czarne strony ...".

Rozdział III "... Berenika różniła się od typowych dziewcznyn. Była bardziej kombanem ..."

To właśnie ta Kasia O. która machała nam z autobusu. Skąd wracaliśmy wtedy?

Rozdział IV "... wszystkie te znaczki dla Manfloja były zagadką ..."

Wisz Kylku, ja jestem prosty człowiek i niestety nie wpadłem co niby oznacza ta magiczna konfiguracja. Ale po tym wykładzie baardzo szczegółowym wszystko stało się jasne. Ale jest jedno ale. Jesteśmy w Polsce, no w i właśnie jakie są wymagania przy tworzeniu własnej rejestracji (koszt chyba 2000zł)?
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to będę szalał dziś w NFS Underground.

Rozdział V "... na dodatek nie przewidywał, że będzie to wymagało takich poświęceń ..."

Qurcze..., byłbym wdzięczny i to bardzo aby móc się dowiedzieć jeszcze przed świętami kto został wybrańcem i dostąpi zaszczytu uczestniczenia w przyjęciu urodzinowym. Wiesz czy będzie mi się opłacało po świątecznej imprezie czyścić garnitur.

Rozdział VI "... największą zapłatą dla Manfloja była możliwość zobaczenia uśmiechu na twarzy ..."

Pamiętam, pamiętam tę sytuację z szosą. Taak trochę wysiłku włożyliśmy w to, ale warto było, naprawdę. Szczerze powiedziawszy tęskno mi do takich akcji z serii "Wybacz mi...".

Rozdział VII "... w końcu mógł odpocząć ..."

Liczę na tego "Rudolfa" jeśli miałbyś jakieś jeszcze bajki to też piszę się. Jaś mi ma podrzucić polską wersję Epoki Lodowcowej. Będę miał co z siorą oglodać. Dlatego liczę w tej sprawie na wsparcie od każdego.

Epilog "... słońce zbliżało się ku zachodowi ..."

Pora zakończyć, przecież nie musi być zawsze dużo. Dla zainteresowanych i nie podaję, że na zdrowiu podupadam co raz bardziej, dlatego bardzo mało prawdopodobne jest, że udam się na Flash Moba.
Nick:D. Dodano:2003-12-11 08:50:32 Wpis:do Kylka: ludzie nie stali się nagle pacyfistami, po prostu tak dużo czasu zajmuje im czytanie tego, co z Kaziem piszecie,że sami już nie wiedzą, co mają pisać...z resztą mało kto jest na tyle odważny, żeby brać udział tej iście napoleońskiej batalii...
Nick:Kylek Dodano:2003-12-10 21:02:23 Url:www.kylek.prv.pl Wpis:Witaj. Jako, że wczoraj niemalże wyczerpałem się intelektualnie, dziś nawiążę do twojego wpisu jedynie w kilku(dziesięciu) zdaniach. Nie mam ponadto pomysłów na tytuły rozdziałów, poprzestanę więc na suchej numeracji.

1.
Fajne sa cytaty. Co to za kolo ten Manfloj i z jakiej to jest książki?

2.
Jak my zaczynamy wojnę pisaną to raptem wszyscy stają się pacyfistami. Nie muszą się obligatoryjnie dołączać do wojny ale nawet sobie sprawy nie zdają ile frajdy im przez to ucieka.

3.
Niektóre choroby tkwią w uśpieniu, by ponownie zaatakować po latach...

4.
Chyba wiem, kim jest ta Kasia O. To chyba ta, co nam z autobusu machała.

5.
Ja z kolei jak wyruszam w długie samotne trasy to zawsze mam pecha i zdarzy mi się coś przez co biedny Zbyszko (nie z Bogdańca ale z Bobrów) musi spędzać godziny w garażu. Dziś np. w połowie drogi przepaliły mi się jakies jakies kabelki w wyniku czego światła swieciły coraz słabiej i słabiej... na szczęście większość drogi spędziłem w terenie oświetlonym.

6.
ND45PD to rejestracja samochodowa, którą mam zamiar wykorzystać na moim Ferrari. Etymologia wyrażenia ND45PD jest następująca:

ND = need
4 = for
5 - traktujemy jako S (w amerykańskim systemie rejestracji pojazdów musi być minimum 2 cyfry dlatego S zastępuje się 5)
PD = peed, które w połączeniu z S(5) daje słowo "speed"

Całość brzmi zatem "NeeD for(4) S(5)PeeD" co w dowolnym tłumaczeniu możemy przedstawić jako "Żądza szybkości".

7.
Skład wybierze sama Ewelina, ja nie mam tu nic do powiedzenia.

8.
Przypominam sobie jedną z sytuacji typu "Wybacz mi..." Miałem na sobie wtedy ręcznik a całość rozegrała się na szosie. Zakończenie było całkiem, całkiem...

9.
Jeżeli szczęśliwie dotrę jutro do MediaMarketu i jeszcze szczęśliwiej z niego powrócę nie tracąc przy tym tego co w kupiłem będę bogatszy o śliczny szary czytnik DVD firmy LiteOn i jeszcze śliczniejszą, małą czarną drukareczkę o dźwiecznej nazwie Z605. Jak dobrze pójdzie, niczego nie zepsuję i wogóle to "Rudolfa - czerwononosego renifera" zrippuję w tym tygodniu.

Tymczasem kończę, pozdrawiam wszystkich, przesyłam tysiące buziaków, itp., itd. i zapraszam na gadu-gadkę z moją siostrą, która jak zbawienia oczekuje chwili, w której opuszczę krzesło i udam się na wygnanie do pokoju rodziców.
Nick:Kazio Dodano:2003-12-10 13:15:02 Url:www.kxzxo.prv.pl Wpis:Prolog "... zapowiadał się piękny dzień ..."

Trzeba przyznać, że jak zobaczyłem wpis poniżej zrobiło mi się po prostu słabo. Prawdopodobnie jest to najdłuższy wpis Kylka (dłuższych osobiście nie wiedzałem). Troche potrwało zanim się zebrałem do pisania. Wiadomo nie będzie łatwo dorównać tekstowi poniżej, a co mówić, a raczej pisać o jego przebiciu. Jednak spróbujemy.

Rozdział 1 "... Manfloj wiedział co to oznacza. Welkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że już niedługo rozpocznie się wojna. Wiedział też, że nie będzie ona zwykła i to dodawało mu otuchy..."

Jeśli chodzi o dobór tematów we wpisach, to rzeczywiście jest on przeróżny. Praktycznie nie istnieje temat tabu. Jeśli zaistnieje taka potrzeba łamane są wszelkie stereotypy, granice. Tak jak Ciebie zastanawia mnie postawa innych osób czytających, a jest to oczywiste, że tacy są. Nikt nie ma odwagi, a może chęci dołączyć się. Moim zdaniem byłoby to o wiele ciekawsze. Wiem - niesie to ryzyko kolejnego powiekszenia się wpisów, ale niosłoby to za sobą inne punkty widzenia. Aa może nie podoba się czytelnikom taka forma? Nie wiem - trudno to ocenić w końcu nikt nie zabiera w tej sprawie głosu. A jeśli ktoś czeka aż nam się znudzi, to przykro mi, tego nikt nie jest w stanie przewidzieć, nie znasz dnia, ani godziny... Dlatego bierność w wypadku tego rodzaju wojny na wiele się nie zda.

Rozdział 2 "... jego głód wciąż rósł. Nie mógł się powstrzymać, chociaż wiedział, że nie powinien tego robić. Wtedy właśnie zrozumiał, że to nie był wcale głód ..."

Ja w przeciwieństwie do Ciebie Krzysztofie twierdzę, że na temat Dorotki można jeszcze dużo mówić. Słusznie zauważyłeś, że jest on od jakiegoś czasu zamknięty i ja również póki co nie mam zamiaru go poruszać, przynajmniej na razie. Bo nie na wszystkie choroby znaleziono lekarstwo.

Rozdział 3 "... wtedy właśnie ją zobaczył. Zaparło mu dech w piersiach, z wrażenia zaniemówił. Tym większe byłe jego zaskoczenie w momencie, gdy ujżał, że jest ich więcej ..."

Możliwe, że nie miałeś okazji poznać jeszcze Kasi O. Jakeś Ty to zrobił? Moge Ci podpowiedzieć natomiast, że jest ona mieszkanką Piaseczna i była m.in. na mojej pożegnalnej imprezie (wiem wiele Ci to nie mówi bo było tam wiele niewiast).

Rozdział 4 "... na niebie migotały gwiazdy i księżyc jasno świecił. Wszyscy siedzieli przy ognisku, gdy Manfloj zaczął swoją opowieść ..."

Mam takie głupie szczęście, że większość nieciekawych wydarzeń ma miejsce jak jadę z kimś. Praktycznie podczas jazdy każdym samochodem miałem jakieś doświadczenia.

Ford Sierra. Pomijamy fakt, że ten samochód ma tyle lat co ja, a pali tyle benzyny co lat ma moja siostra. Jego zaletą i jednocześnie wadą jest blokująca się skrzynia biegów - jeśli ktoś nie potrafi jej obsługiwać - daleko nie zajedzie. Przekonałem się podczas swojej pierwszej jazdy tym wechikułem. Ściągałem go właśnie od babki. Miałem już przejechane 50 km i trochę treningu na wszelakich drogach polnych i łąkach. Chciałem sobie ładnie zaparkować pod Biedronką. Jednak udało mi się stanąć tylko w poprzek drogi przez co skutecznie zablokowałem przejazd w obu kierunkach. Jako, że nikt nie raczył mi pomóc pchać więc sam wtoczyłem go na miejsce parkingowe mimo tego, że było pod górkę, do dziś nie iwem jak to zrobiłem.
Innym razem wracając też ze wsi, co jakiś czas słychać było jak stuka coś mi, ale nie przykładałem to tego większej uwagi. W pewnym momencie stukanie zrobiło się coraz częstsze, ktoś mnie wyprzedził i zaczął mrugać światłami. Stukanie przerodziło się w szuranie, a w lusterku wstecznym było tylko widać iskry i dym. Samochód zaczął zwalniać - zatrzymałem się. Okazało się, że pękła mi rura wydechowa w połowie samochodu. Na szczęśćie niedaleko ktoś miał warsztat (a właśnie wyjechałem z lasu - i szczere pole) i zespawał mi tłumik. Dzięki temu samochód wydaje odgłosy jak po tuningu.
Daewoo Matiz. Tu można wiele pisać. Niewątpliwie najsłynniejszym wydażeniem było rozpędzanie się do setki u Dżerego. Do dziś nie wiemy jakim cudem udało nam się wychamować.
Z weselszych sytuacji wypadałoby wymienić jak w trakcie wesela (no w sumie po), pan młody i jego drużba wyciągali mnie ciągnikiem z błota, bo po prostu się zakopałem chcąc wyjechać.
Innym razem tubylcy zakopali mi samochód na polu i Jurek musiał mnie też ciągnikiem wyciągać.
Fiat 126p. Była zima jechałem właśnie na jakieś zadupie na tace. Byłem zmuszony pożyczyć malucha od mojej ciotki. Oczywiście z rana nie mogłem zapalić. Ktoś sie nademną zlitował i wziął mnie na hol. Po kilku próbach udało się odpalić. Po drodze się zgubiłem i zakopałem gdzieś, więc musiałem sam wypychać samochód z zaspy (istna Syberia). Udało mi się dojechać. Jak chciałem wracać, to sam proboszcz pchał mi samochód bo znoof nie mogłem odpalić. W drodze powrotnej zacząłem się dymić. Musiałem otworzyć okna, żebym się nie udusił w środku no i żeby było widać drogę. Po tym wszystkim okazało się, że pękła miska olejowa i stąd te wszystkie problemy. Dlatego podziwiem wszystkich posiadaczy maluchów, że potrafią czymś takim jeździć.
Renaul Megane. Mój obecny nabytek. Znamy się tak krótko (jakieś pół roku), a już tyle przeszliśmy razem. Zbliżyliśmy się podczas wyjazdu na prymicje. Bójaliśmy się z kumplami w okolicach Zakrzówka, Tarnawki. Jako, że znudziło się nam się już siedzenie i jedzenie, kumpel, który mieszkał w tych okolicach zabrał nas na wycieczkę. Tyle co tam było "progów zwalniających" to ja jeszcze w życiu nie widziałem. Droga do Eweliny przy tym się umywa. On prowadził nas maluchem, a ja zkumplem jechaliśmy za nim. To wyglądało tak: on przed nami jechał na pamięć - min 60 km, a my za nim slalom gigant. W grze w golfa bysmy wygrali - tyle co zaliczyliśmy dołków... W pewnym momencie wydało nam się, że stan drogi się poprawił, więc przyspieszyliśmy tak do 80, wyskoczył nam pies. My w bok i po hamulach, a tu słupek przed nami znów odbijamy w wielką wyrwę w drodze. Pierwszy raz zaliczyłem (i chyba jedyny) w mojej megi głową dach. Oczywiście było nam mało pojechaliśmy na laski :), przez las, a tam droga cud, miód. Istny OS. Zdąrzyłem zobaczyć tylko 100 na liczniku bo byłem bardziej skupiony na drodze - wiadomo pełno zakrętów, droga na szerokość jednego samochodu i pełno drzew. Jakby ktoś, lub coś zmierzałoby z naprzeciwka - śmierć. Jazda na maksa. Niestety resztę drogi, w garniturach musieliśmy przejść pieszo przez las, bo nie wiem czy jeep dałby radę. Z koleżanką kolegi udaliśmy się do innej koleżanki, no i oczywiście wracaliśmy przez las. W samochodzie był tylko krzyk przerywany słowami wariaty itp. (kumpel siedzący obok mnie był moim pilotem i mi pomagał pokonywać zakręty). Oczywiście nic mnie to nie nauczyło, może większej pewności siebie, jednak staram się tak nie jeździć z ludzmi o słabych nerwach (szkoda bembenków).
Ciekawym doświadczeniem było też gaszenie płonącej megi w centrum Lublina. Nawet nie miałem czasu, żeby się bać. Taak czego to człowiek w życiu nie doświadczy...

Aha, co oznacza ND45PD?

Rozdział 5 "... Manfloj czuł się nieswojo. Strój, który był zmuszony mosić, obcy mu ludzie. Ale czego nie robi się dla ..."

Jeśli chodzi o pewnego ukraińskiego turystę, no to numer jaki mu wyciełeś przeszedł do historii. Oczywiście temat już dawno został wyjaśniony i zakończony. Jeśli chodzi o stan osób to mnie jak najbardziej zadowala, akurat zmieszczą się w samochód. Tylko kto wybiera skład? Ja mam pewien pomysł co do tego :D, ale to niespodzianka.

Rozdział 6 "... przepraszam.- wszyscy już wiedzieli o co chodzi, gdyż Manfloj nie był znany z nadużywania tego słowa. Jeśli już padło z jego słów, to wiadomo było, że jest szczere ..."

Swego czasu w telewizji (może i jeszcze jest) był program "Wybacz mi...". Chodziło w nim o doprowadzenie do spotkania, skłóconych, czy dawno nie widzianych osób. Jak pamietasz zdażało nam się coś takiego praktykować. Nie będę tu wymieniał osób, bo nie wypada, ale nie przypominam sobie sytuacji, w której nie doszło do obustronnego porozumienia.

Rozdział 7 "... gdy przechodził przez jedno ze skipisk ludzkich na wielkim placu natrafił na gromadę ludzi, którzy wykonywali tą samą czynność. Wydało mu się to zabawne ..."

Flash mob, też mam w planach udział, jednak z dnia na dzień stoi on pod coraz większym znakiem zapytania, podupadam na zdrowiu i nie wiem czy będe w stanie stawić się. Choć wiem, że są chętni.

Rozdział 8 "... otaczały go roześmiane twarze. Czuł się dziwnie, nie chciał być taki jak inni ..."

Bużki mi się nie podobają - nie pasują jak sam zauważyłeś do wizerunku strony. Dlatego pozbędę się ich. Jeśli chodzi o znaczniki html to rzeczywiście umieszcza je się pomiędzy takim takim znaczkiem, a kończy się je dodając przed literkę znaczek /. Nie wszystkie znaczniki działają. Z tych co działają tutaj, to I - do pochylania, BIG - do powiększenia tekstu, oraz BLACKQUOTE - do tworzenia listy. Pogrubienia nie działają, bo tekst jest domyślnie pogrubiony, co by był bardziej czytelny. Podobno A służy do wstawiania linków, jednak nie sprawdzałem jak to działa.

Rozdział 9 "... dziewnie się czuł, gdy wszyscy mu dziękowali, składali życzenia, obściskiwali. Chciał stąd jak najszybciej uciec ..."

Rzeczywiście 1000 odwiedziny na ksiądze to swego rodzaju jubileusz, niedługo będzie miało miejsce 1000 odwiedzenie strony i co najważniejsze 1 urodziny strony. Hmmm może uda się coś przygotować specjalnie z tej okazji...

Epilog "... wszystko co ma początek ma też i koniec ..."
Szczerze pisząc to jakoś nie miałem natchnienia dziś na pisanie. Mam tak dużo rzeczy do zrobienia, że po prostu nie wiem za co się zabrać. Ostatecznie kończy się na niczym. Może rzeczywiście będę chory. Nie wiem co się dzieje ze mną. Mam nadzieję, że to chwilowe rozstrojenie.
Nick:Kylek Dodano:2003-12-09 19:57:18 Url:www.kylek.prv.pl Wpis:Witam wszystkich sympatyków i antypatyków tej strony (bo i tacy się znajdą). Co tu dużo mówić (w zasadzie to pisać)... Kylek powraca po raz kolejny i tym razem (tak jak zwykle) napisze sporo. A więc do dzieła...

Cześć 1.
O wpisach w Księdze Gości i o wojnach pisanych.

Wojna pisana jest naprawdę interesującą formą wymiany myśli. Jak Kaziu zauważyłeś wcześniej, wojna taka dzieli się na części – z czasem pojawiają się nowe elementy w miejsce starych, które po pewnym czasie także ulegają wyparciu przez kolejne. Wszystko to sprawia, że za pomocą wojny wpisów można oscylować wokół przeróżnych tematów. Ciekawe jest natomiast to, że zazwyczaj nikt nie przerywa takiej wojny – wszyscy albo po prostu się nie wpisują w danym okresie czasu albo (co bardziej prawdopodobne) cierpliwie czekają na rozwój wydarzeń.

Cześć 2.
Mandarynki, pomarańcze...

Co do tej sympatycznej osóbki mamy jeden element wspólny – widujemy ją bardzo, ale to bardzo rzadko. A historie wiążące się z nią dla jednych są może i ciekawe, dla innych z pewnością mniej. Temat chyba jest już od jakiegoś czasu zamknięty. W zasadzie niewiele można już dopowiadać. Zamiłowanie do różnego rodzaju smaków mandarynkowych też słabnie (choć nadal twierdzę, że są bardzo dobre). Chyba całą tę historie można spuentować jednym zdaniem: Każda choroba przechodzi, pozostawia jednak po sobie nieusuwalne ślady.

Część 3.
O Kasiach raz wtóry.

Kasia Stępień jest niezwykle sympatyczną osobą, z ogromnym poczuciem humoru. Więcej nie będę o niej wypisywał, gdyż Kasia należy do tych osób, które cenią swoją prywatność. Może kiedyś będziesz miał okazje ją poznać. Kasia C. to siostra Dorotki, ale ją tylko obczajam i nie znamy się bezpośrednio. Co do Kasi O., wież mi, mimo wielkich wysiłków nie byłem w stanie przypomnieć sobie o kogo chodzi.

Część 4.
Anomalie pogodowe w Nadrybiu Ukazowym.

Trzeba przyznać, że imprezy u Darka to prawdziwe fenomeny. Z pośród wszystkich, jakie się u niego odbyły tylko jedna od początku do końca przebiegła przy ognisku. Zgłupieć można by od wymyślania powodów, dlaczego u niego zawsze leje, kiedy jest impreza. Tak po prostu chyba musi być.

Część 5.
ND45PD.

Historia z lawetą mogła się zakończyć tragicznie. W najlepszym wypadku tą właśnie lawetą wracało by twoje Megane do domu. Nie będę tu się jednak rozpisywał o szczegółach zdarzenia, którego świadkiem nie byłem. Przytoczę kilka niebezpiecznych historii z mojego krótkiego życia kierowcy.

Historia 1.
To było w odpust u mojej babci. Jechałem z siostrą przez wieś (teren zabudowany, ograniczenie do 60 km/h). Samochodów jest tam niewiele, droga jest dobra, w miarę prosta a większość potencjalnych użytkowników drogi, jak to po odpuście, wyjedzie z garaży za jakieś 2 dni (jak główki przestaną ich boleć). Jedziemy więc lekko ponad 120 (zazwyczaj utrzymuję prędkości „okrągłe”). W pewnym momencie Monika pyta, czy mamy dobre hamulce i czy gdyby ktoś wyskoczył na jezdnię to dużo potrzeba by czasu aby się zatrzymać. Postanowiłem jej pokazać na co stać poczciwą Astrę i wcisnąłem pedał hamulca. Nie wiem czy bardziej piszczały opony, czy Monika ale po chwili auto stanęło w miejscu zostawiając za sobą 2 pasy startej gumy i wszechobecny smród. Ruszyliśmy ponownie w stronę zakrętu. Zanim zdążyłem na nowo się rozpędzić zauważyłem, że tuż za zakrętem, w bocznej dróżce stoją policjanci z radarem. Cóż, kodeks przewiduje przekroczenie prędkości o 50, u mnie byłoby to co najmniej 70. Przejażdżka mogła się zatem skończyć kontrolą policyjną, wysokim mandatem i masą zabranych punktów. Na szczęście zwariowany pomysł Moniki uratował nam portfele.

Historia 2.
Jadąc z Łęcznej do Głębokiego przejeżdża się przez tory kolejowe. Odcinek między torami a Wesołówką (albo Malinówką, nie pamiętam dokładnie) to jeden z najszybszych odcinków w okolicy. Mając dobrą maszynę można tam naprawdę poszaleć. Jechałem po mamę. Zaraz po przekroczeniu przejazdu kolejowego zacząłem się rozpędzać. Była ładna pogoda, droga w bardzo dobrym stanie. Jechałem coraz szybciej. Mając już blisko 160 km/h na liczniku zauważyłem 2 rzeczy, które na moje nieszczęście znajdowały się przede mną. Pierwszą był mały biały samochód pozostawiony na poboczu zapewne przez jakiegoś grzybiarza (droga wiedzie przez las), drugą jadący z naprzeciwka TIR. To był ten moment, kiedy zacząłem się zastanawiać: rozpocząć hamowanie czy jechać dalej i liczyć na to, że zdążę ominąć samochód zanim nadjedzie ciężarówka. Każda sekunda tej „walki myśli” to kolejne metry przejechanej drogi. W końcu podjąłem decyzję: hamuję. Samochód zaczął gwałtownie zwalniać, jednak mały biały samochodzik zbliżał się w zastraszającym tempie. W końcu uświadomiłem sobie, że za chwilę rozwalę facetowi samochód i czym on biedny te grzyby do domu zawiezie. Pulsowanie nie pomogło, Astra nadal pędziła do przodu. Wtedy zauważyłem, że biały Peugeot 106 jest dosłownie na wyciągniecie ręki. Opatrzność chyba jednak po raz kolejny postanowiła mnie ocalić. Na jakieś 3 metry przed Peugeotem zatrzymałem się. W tej samej chwili obok przejechała ciężarówka. Decyzja, którą podjąłem była jak najbardziej słuszna. Nawet utrzymując 160 km/h cały czas nie zdążyłbym przed ciężarówką. Zrobiło mi się gorąco i pomyślałem sobie: Kylek, nigdy więcej nie przeginaj.

Historia 3.
Ta opowieść jest już chyba powszechnie znana. Wracałem d Eweliny. Droga nie dość, że pokryta była żwirkiem to na dodatek obfitowała w „progi zwalniające”. Zaczął się w miarę prosty odcinek więc docisnąłem do czwórki. W pewnym momencie dostrzegłem duży kamień leżący po prawej stronie. Próbowałem go ominąć niestety gwałtowne odbicie kierownicą na żwirze spowodowało, że „tył samochody zaczął się zbliżać do przodu”. Nic już nie mogłem zrobić. Czekałem na moment, w którym wypadnę z drogi. Nie musiałem czekać długo. Pokonując łagodny (na szczęście) spadek zaliczyłem ściernisko, pole z rzepakiem i kawałek łąki, po czym wróciłem na drogę. Samochód stanął, silnik zgasł, działała tylko dmuchawa. Wokół unosił się kurz... Wysiadłem z samochodu, żeby zobaczyć, co rozwaliłem. Na moje szczęście pogiąłem tylko prawą tylną felgę i zgubiłem kołpak. Kiedy następnego dnia przejeżdżałem tamtędy, zatrzymałem się żeby przeanalizować moją drogę przez pola. Wtedy uświadomiłem sobie, że pędząc przez rzepak dosłownie o centymetry minąłem jakiś betonowy słupek. To był fart, nauczył mnie jednak pokory. Od tamtego dnia stanowczo ograniczyłem prędkość jazdy.

Reasumując... Te i inne przygody nauczyły mnie pokory, szacunku do życia i uświadomiły mi, że samochód to maszyna, którą czasem trudno okiełznać, Lepiej nie ufać bezgranicznie wszystkim bajerom, które ma się zamontowane. Wystarczy ograniczyć brawurę i od razu jest bezpieczniej.

Część 6.
Ewelina, nasza paczka i urodziny.

Muszę się przyznać, że faktycznie winę za to, że mało się znacie ponoszę ja. Należy pamiętać jednak o tym, że nasze (w znaczeniu moje i Eweliny) początki nie były łatwe za sprawą pewnego ukraińskiego turysty. Poza tym były tylko 2 okazje: impreza u Darka (na której nie padało) i Andrzejki. Szczegóły tej drugiej znasz. Co do pierwszej... Cała ta historia ze Skoczkiem... Nie dziwię się, że dziewczyna nie chciała jechać. Trzeba ją zrozumieć. Z jej (a także mojej) perspektywy problem Skoczka był niezwykle trudny i wierz mi, że długo zastanawialiśmy się nad jego rozwiązaniem. A jeśli chodzi o jej urodziny. Absolutny max osób z mojej strony to 5. Nie chodzi tu o lepszych i gorszych kolegów ale o zwyczajny brak miejsca dla i tak liczącej wstępnie 20 osób gromadki.

Część 7.
Digital Video Disk

Cała ta historia z DVD to przypadek. Po prostu przy okazji zakupu drukarki zauważyłem, że ceny czytników DVD dla komputerów PC drastycznie spadły. W tej chwili średniej klasy DVD-ROM jest około 70 złotych droższy od CD-ROMa. Zresztą potaniały też nagrywarki zarówno CD-RW jak i DVD-R (ceny odpowiednio: 200 / 600 złotych). Kupno DVD planowałem już wcześniej ale liczyłem na rozwój techniki. Jak się jednak okazało od blisko już roku prędkość DVD nie przekracza 16x a wszelkie nowości techniczne dotyczą i tak niezauważalnych dla szarego użytkownika ulepszeń. Poza tym w niektórych czasopismach co miesiąc ukazuje się naprawdę niezły film (ostatnio np. Angielski pacjent bodajże w Tinie czy Przyjaciółce). Kupno drukarki to również dobra okazja na przycięcie kasy a najlepiej przycięta kasę wykorzystać na coś co się przyda.

Część 8.
Wspomnień czar...

Doprawdy nie wiem o co ci chodziło z tym „Wybacz mi...”. Historia z Kasią jest już zamknięta. Naprawdę do nikogo nie czuje urazy, nadal ją lubię i myślę, że gdybyśmy się znów wszyscy spotkali to nadal byłoby po staremu. Z jej strony na pewno jest tak samo. Myślę, że nie powinniśmy dalej drążyć tego tematu.

Część 9.
O Proroku z Salon po raz ostatni.

Nie znam francuskiego. Przytoczyłem oryginalny (względnie) fragment po to aby każdy, kto zna francuski mógł sobie sam przetłumaczyć przepowiednię. Kontrowersyjne jest na pewno jakim cudem z roku 1999 powstał rok 2087. Już wyjaśniam. Żadnej z przepowiedni nie udało się rozszyfrować, dopóki się nie spełniła. Ci którzy próbowali przepowiednie tłumaczyć a nawet przypisywać je sobie (Napoleon, Hitler) skończyli nieszczególnie. Trzeba podkreślić, że francuski jakim posługiwał się Nostradamus nie jest tradycyjnym językiem francuskim. Jest to tak zwany Zielony Język – język, którym posługiwali się ezoteryści pokroju Nostradamusa. Przypuszcza się, że prorok należał do jakiegoś tajnego stowarzyszenia a język, którym pisał znany był jedynie członkom tego stowarzyszenia. Nawet wybitnie wykształcony Francuz z czasów proroka nie był w stanie zrozumieć przepowiedni. Były one tak naszpikowane różnymi zabiegami, że nie sposób było zrozumieć ich znaczenia. Nostradamus stosował przestawienia, inwersje, awersje i całą masę innych trików. Sam napisał nawet, że pisze swe przepowiednie w taki sposób aby zwykły człowiek nie mógł ich rozszyfrować gdyż nie zawsze będzie gotowy na przyjęcie tego, co głoszą. Ale wracając do tego konkretnego czterowiersza... Liczbę 1999 podzielona na jakieś tam okresy astrologiczne, potem przypisano te okresy archaniołom i zrobiono z tym jeszcze całą masę innych rzeczy. W ten sposób otrzymano wynik 2087. Nie wiadomo, co wtedy się stanie (jeżeli cokolwiek się stanie). Przytoczone przeze mnie wyjaśnienie to tylko próba interpretacji. Wiadomo, że czekają nas straszne rzeczy, niektóre z nich już się zaczęły (np. rywalizacja chrześcijańsko – muzułmańska). Nie sądzę, abym dożył tych strasznych wizji (choć Nostradamus pisał, że jego przepowiedni doświadczy każdy człowiek, nie wiem co miał na myśli). Wiadomo, że 3 wojna światowa nie wybuchnie szybko, religia katolicka też jeszcze trochę przetrwa (niby do ok. 25 wieku). A czy w 2087 przylecą obcy, czy przyjdzie kolejny Antychryst – w sumie mi to wisi. Będę już za stary, żeby się tym przejmować.

Część 10.
Masowa gimnastyka

O tej akcji dowiedziałem się z tej Księgi. Pomysł jest super. Jak będę wolny 13 to chyba skoczę. Może być zabawnie.

Część 11.
Buźki, widzę buźki...

Wprowadzenie buziek a także znaczników HTML to nawet niezły pomysł, tylko przyznam się, że jakoś dziwnie one się komponują z tekstem. Wydaje mi się, że trochę nie pasują ale może się przyzwyczaję. Co do znaczników... I – pochylony; B – pogrubiony a innych nie obczajam. Żeby działały to trzeba pisać chyba jakoś tak: + tekst + / + < B + >. Oczywiście bez plusów i spacji miedzy < i > a literką.

Część 12.
Sto lat, sto lat...

Tysięczna wizyta na Księdze to pewnego rodzaju jubileusz. Co by tu powiedzieć, żeby ładnie wyszło... Kaziu, ta strona zainspirowała wiele osób, także mnie. Gratuluję ci pomysłów i życzę kolejnego 1000 odwiedzin.

Wpis po raz kolejny wyszedł długi ale cóż... Czasem tyle rzeczy się w głowie nazbiera. Pozdrawiam wszystkich odwiedzających tę Księgę i mam nadzieję, że ktokolwiek z was ma jeszcze cierpliwość do czytania tych powieści. Jutro wyjeżdżam na wieś. Droga jest śliska ale mam nadzieję, że wrócę szczęśliwie (kawałek świni będzie mi obciążał samochód na szczęście) – teraz przynajmniej mam do kogo wracać...
Nick:Kazio Dodano:2003-12-09 13:10:58 Url:www.kxzxo.prv.pl Wpis:No tak nie pomyślałem, że po dodaniu wpisu stanę się 1000 odwiedzającym...
Pozwolę sobie na jeszczę jedną informację.
Ta Księga Gości obsługuje buźki co jusz widać, zastanawiam się jak jest lepiej z buźkami czy bez? Obsługiwane są też następujące znaczniki html: A, I, B, EM, BIG, STRONG, BLACKQUOTE. Jak ich używać i do czego służą jak na razie nie mam pojęcia...

Wiem wypadałoby w ramach 1000 odwiedzenia coś specjalnego napisać, ale czy tak myśli być?

Po prostu [A]chciałbym[/A] podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do 1000 odwiedzin.
Nick:Kazio Dodano:2003-12-09 13:02:51 Url:http://mp3.wp.pl/p/strefa/artysta/12615.html Wpis:Jako 999 osoba odwiedzająca Księgę Gości mam kilka informacji.

Pod adresem [a]http://mp3.wp.pl/p/strefa/artysta/12615.html[/a] można znaleźć moją stronę na Wirtualnej Polsce.

Co myślicie o Flash Mobingu?
"Uwaga! Pierszy flash mob - Lublin! czas: 13 grudnia tj. sobota godz. 17.00, miejsce: plac Litewski przed pocztą główną. Rowno z wybiciem godziny 17.00 gimnastykujemy sie na wszelkie mozliwe sposoby."
Wybiera się może ktoś? Jak nic mi nie wyskoczy i będę miał ochotę to skocze.

Coraz bliżej do stworzenia miejsca na serwerze na moją stronkę. Co oznacza aktualizację i dość częste aktualizacje :).
Nick:Kazio Dodano:2003-12-07 22:15:46 Url:www.kazio.vel.pl Wpis:"Drugi dzisiejszego dnia wpis w odsłonach"

Słowem wstępu:
Muszę się przyznać, że reaktywacja "wojny" mnie mile zaskoczyła i pofatygowałem się na odpisanie, ale jusz prawdziwym szokiem dla mnie jest tak szybki kontratak, cóż mi pozostało, póki jestem jeszcze w tych stronach to odpiszę...

Scena I
Akt I
Wydaje mi się, że rozdziałami jest bardziej przejżyście, zresztą to sprawdzona metoda, łatwiej jest znaleźć interesujący fragment i odpisująć można w bardziej szczegółowy sposób wskazać miejsce gdzie znajduje się oryginał, choć pewnie czytelnicy zdążyli się zorientować, że część tematów wygasa, a na ich miejsce pojawiają się nowe, Czyni to z "wojny pisanej" coś co zaskakuje i nie nudzi. Mi się tak przynajmniej wydaje.

Akt II
No tak, urocza blondynka... pamiętam. Pozwole sobie w tym miejscu przybliżyć tę historię. Otóż ta wspaniała niewiasta to Dorotka C. alias "Mandarynka". Tak to stąd wzieło się zamiłowanie do wszelkich napojów mandarynkowych. Wiem chcialibyście wiedzieć jakie to historie wiążą się z tą osóbką, ale niestety - nie powiem, jeśli zechce to zrobi to Kylek, jednak wątpie :). Ostatnio widziałem ją i rozmawiałem i ... (to pomine :P) na "wkupnem" w zeszłym roku, aa nie, odwiedziłem ją w lany poniedziałek. Taak, nic się nie zmieniła, ohhh. No dość wspomnień.

Scena II
Akt I
Kasie, Katarzyny... Wiem kim jest Kasia Stępień, tylko po prostu nie miałem okazji jej poznać twarzą w twarz. Kasi C. i Kasi D. nie obczajam. A co do Kasi G. również przyznać się muszę, ale też zapomniałem choć przecież byliśmy na ognisku u Dżerego gdzie drażniliśmy się z nią i Beatą ja z Gańdzialfem (no w sumie on się drażnił :) ). I proszę państwa było to pierwsze ognisko podczas którego nie padał desz w ilościach uniemożliwiających siedzenie przy ogniu, tak tak choć raz obyło się bez grilla. Żałuję tylko, że nie zatrzymaliśmy się na kukurydzę. Wracając do Kaś to ja kojażę jeszcze Kasię O., i Kaśkę K., tą pierwszą Kylosławie powinieneś choć trochę kojażyć.

Akt II
Laweta... Otóż, była gdzies 19.50 zaraz po wyjechaniu od Eweliny na lubelską drogę. zdążyliśmy dobić do jakiś 120, w międzyczasie pasażerowie zapytali się czy mają zapisać pasy z tyłu (przeczuwali coś czy co), oczywiście powiedziałem, że nie muszą, no ale ich wola. Gdy zacząłem nagle hamować (coś jak przy pierwszym rozpędzaniu do 100 u Dżerego matizem). Wwiadomo pisk, i ten zapach palonej gumy :). Jednak tym razem była drobna różnica, zdążyłem zauważyć tą lawetę. stała normalnie na prawym pasie, oczywiście Ci z tyłu zobaczyli dopiero jak się zatrzymalismy. Niby miała rozstawiony trójkąt, ale zobaczyłem go zbyt późno - wyminięcie odpadalo bo jechali z naprzeciwka. Może oślepili trochę a do tego ten trójkąt niemrawy taki. Udało się nam i tym razem zatrzymać - pewnie bijąc kolejny rekord drogi hamowania przy prędkości ponad 100 km/h. Nie muszę już zaznaczać, że wszyscy zapieli pasy. A o 20.05 chyba byliśmy w Lublinie, a 20.15 w umówionym miejscu, (niestety jak to miasto, długo zchodzi no i te światła - nie zawsze dałoby się wcisnąć kit, że było żółte).

Scena III
Akt I
Urodziny... Niestety z przykrością stwierdzam, że zgadzam się z Twoją motywacją co do połączenia urodzin i sylfka. Jednak fak, że Ewelina nikogo z nas nie zna to tylko i wyłącznie Twoja wina - taka prawda. Jednak postaram się zmobilizować naszą załogę do stawienia się na urodziny, choć tu jest pewien konflikt, wyjdzie to na imprezę łączoną - no i do tego ile osób mogło by się stawić? proszę na ten temat dostarczyć ściślejszych instrukcji.

Akt II
Sylwester... Wypadałoby zacząć myśleć nad organizacją Sylwka, choć znając nas pewnie w ostatniej chwili będziemy coś kminić. Do tego te 2 imprezy w jednym tygodniu, ojjj z czegoś trzeba będzie zrezygnować (choćby ze względu na doświadczenia z poprzedniego roku).

Akt III
Co do drogi. Po raz kolejny masz rację. Bardziej poetycko wyszło. Ja natomiast jestem prosty człowiek i rzeczy nazywam po imieniu - dół to dół, przykro mi jeśli kogoś uraziłem, nic na to nie poradze, w końcu chamem jestem...

Scena IV
Akt I
Z wpisem rzeczywiście niezrozumieliśmy się, ale udało się to wyjaśnić, zresztą przzy okazji wykryłem, że data wpisu w brzydkim formacie się pokazuje (nie wiadomo rano czy wieczorem). Pożyjemy, poprawimy.

Akt II
Sprzęt komputerowy..., nom jeśli dobrze pójdzie to może w święta będę cieszył się "Rudolfem", a tak na marginesie to też myślę nad zakupem DVD, ale póki co na myśleniu pozostanę.

Scena V
(Na tapetę wchodzi osoba Kasi)
Wiem - nie lubisz jak obmawia się Ciebie za Twoimi plecami, ale jako, że masz wgląd i prawo interwencji, więc... :). Wpisu Kylka co do Twej osoby Kasiu komentował nie będę - gdyż nie jest do mnie skierowany, mam pewne zastrzeżenia, ale pozostawie to dla siebie.
Mogę się pokusić o wypowiedź, że może powrócimy do dawnych lat, co ja mówię my nigdy z tego nie zrezygnowaliśmy, bo jesteśmy w tym najlepsi. Mamy własny program "Wybacz mi" i już...

Słowem zakończenia:
Na moim systemowym zegarku za 5 minut 22. Pora kończyć - mam jeszcze do obejżenia obiecany film, a jutro wcześnie stać muszę co bu zajechać na wieś wcześniej niż w południe.
Cytatu żadnego nie będzie, musi być trochę inaczej.

Dobranoc...

P.S. Z ostatniej chwili :
Krzysiu od kiedy znasz francuski :) ?
A sam osobiście do Nostradamusa nie mam nic, ale interpretacje są po prostu śmieszne, każdy może to interpretować jak chce, niestety mój francuski na chwilę obecną troszku kuleje, ale mógłbym przetłumaczyć to inaczej i wtedy sens przepowiedni może być całkiem inny, zresztą z doświadczenia wiem, że wszelkie przepowiednie Nostradamusa sprawdzają się, ale już po fakcie.
Uważam też, że ciężko powiedzieć co Nostradamus miał na myśli, tego nikt nie wie, jakby wiedział, to wszystkie przepowiednie byłyby roztrzaskane i wiedzielibyśmy co i kiedy, a tak nie jest, dlatego 2 końce i cykliczne życie, sory, ale jakoś nie przemawia to do mnie. tymbardziej, że pochodzi to z n-tej ręki, to coś jak plotka - ile w tym prawdy, a ile jeszcze ludzie dopowiedzieli, tego nikt nie wie, tylko sam autor, a nam daleko do tego wszystkiego.
Nick:Kylek Dodano:2003-12-07 21:27:00 Url:www.kylek.prv.pl Wpis:Jak już wspominałem kilka wpisów wcześnij zafascynował mnie Nostradamus. W książce Davida Ovasona natrafiłem na 2 interesujące czterowiersze (Nostradamus pisał swoje przepowiednie w formie czterowersowych "opowieści"). Obczajcie...


1. Czterowiersz X.72

L'an mil neuf cens nonante neuf sept mois
Du ciel viendra un grand Roy d'effrayeur
Resusciter le grand Roy d'Angoulmois.
Avant apres Mars regner par bon heur.

Można to przetłumaczyć mniej więcej tak:

Rok tysiąc dziewięśces dziewięćdziesiąt dziewięć siedem miesięcy
Z nieba zstąpi wielki król trwogi
Aby wskrzesić wielkiego króla Angoulmois.
Przedtem, potem Mars panować szczęśliwie.

Daruję wam kilku stron interpretacji i streszczę to w jednym zdaniu: W roku 2087 jakaś istota budząca przerażenie i trwogę zstąpi z nieba, nie nastąpi jednak koniec świata (pamiętacie, co było w lipcu 1999 o godzinie 9:00 kiedy wszyscy nie wiedzieć czemu czekali na koniec świata).


2.

Drugi czterowiersz dotyczy końca świata, który według Nostradamusa nastąpi w 3797 roku (wtedy wszystkie dotychczasowe cykle astrologiczne zakończą się i wszystko zacznie się od początku). Co ciekawe jest tam także mowa o tym, że każdy człowiek w ciągu jednej ery rodzi się raz pod postacią kobiety i raz pod postacią mężczyzny. Niezłe no nie? Ale jakoś nie mogę sobie wyobrazić siebie w sexy kiecce i z dużymi... obcasami.
Nick:Kylek Dodano:2003-12-07 20:40:41 Url:www.kylek.prv.pl Wpis:Hmm... Normalnie zaskoczyłeś mnie Kaziu. Spodziewałem się oczywiście reakcji ale nie aż tak szybko i nie aż w takiej ilości.

Żebym nie zapomniał... Z góry uprzedzam, że ten wpis będzie krótki. Pozwolę sobie nawiązać jedynie do kilku najważniejszych fragmentów wpisu poniżej.

1.
Podoba mi się podział na rozdziały. Od dawna już go nie stosowałem, chyba zacznę...

2.
Definicja "wojny słów" jest rewelacyjna, sam bym tego lepiej nie ujął. Co do początków... Z tego, co pamiętam zaczęło się na Księdze Messenger(s) of God i dotyczyło moich relacji z pewną uroczą blondynką z Manhattanu (którą widziałem... nie pamietam nawet kiedy ostatnio).

3.
Co do Kaś. Poważnie, przypominam sobie tylko 2. Znaczy znam (albo bardziej - "obczajam") wiecej ale te 2 znam osobiście bardziej lub mniej. Kasia S. to Kasia Stępień z Lubartowa - moja koleżanka ze studiów, dobra znajoma Dżerego i Ani. Obczajam jeszcze Kasię C. (siostrę Dorotki), Kasię D. (bardzo dawno temu była moją sąsiadką), Kasię G. (którą właśnie sobie przypomniałem; chodziliśmy do klasy ale nie skojarzyłem bo mówiliśmy na nią "Guma") no i oczywiście Kasię Z., której poświęcę za chwilę osobny rozdział.

4.
Musisz mi kiedyś opowiedzieć o tej lawecie.

5.
Urodziny nie mogą odbbyć się w Sylwestra z prostej przyczyny. To, że jestem już z Eweliną od ponad 4 miesięcy (od 23 lipca 2003 dokładnie) nie zmienia faktu, że oprócz Skoczka, to ona w zasadzie nikogo z was nie zna. Ale nie to jest najważniejsze. Każde z nas ma swoją paczkę znajomych. Jest prawie pewne, że jej koleżanki nie przyjdą do niej na osiemnastkę jeżeli będzie to impreza łączona, nawet nie dlatego, że będą się was bać ale dlatego, że się poumawiały na Sylwestra w inne miejsca. Nie mogę zrobić Ewelinie czegoś takiego, że kosztem jej osiemnastki będę się bawił na Sylwestra. Pomysł zatem jest nie do zrealizowania. A jeśli już chodzi o łączenie przyjemnego z pożytecznym... będą dwie super balangi w jednym tygodniu, kuszące, co?

6.
Droga jest banalna, to fakt. Ale byłoby mało poetyckie, gdybym napisał: w lewo przy kapliczce, w prawo na skrzyżowaniu i w lewo na kolejnym, potem 4 bydynki po lewej. A tak wyszło ciekawiej.

7.
Trochę lipy dziewczynie narobiłeś tym tekstem o dołach. Zamiast pisać, że na drodze jest pełno dołów, mogłeś napisać, że droga dojazdowa obfituje w "progi zwalniające" (albo raczej w "zagłębiania utrudniające brawurową jazdę").

8.
Z tym 1000 wpisem chodziło mi o 1000 osobę odwiedzającą Księgę (albo bardziej fachowo: o 1000 pobieranie strony Księgi z serwera).

9.
Co do pozamakanych świec, czy czegoś... Ujmę to tak: "Ach, te francuskie samochody...". Żartuję, Renault to porządna maszyna a takie usterki mogą zdarzać się każdemu.

10.
W DVD zaopatrzę się w przeciągu tygodnia. Miał być w poniedziałem ale po raz kolejny Małgosia mnie przewaliła. Kolejny roboczy termin to czwartek i oby to był czwartek bo strasznie bym sobie w coś pograł a jak gram na nagrywarce to mi się strasznie grzeje (pierwsza się przegrzała, tą mam zamiar ocalić).

11.
Ten rozdział jest szczególny. Poświęcę go w całości osobie zajmującej szczególne miejsce wśród osób, które kiedykolwiek miałem przyjemność spotkać. Osoba ta musiała być poruszona moim ostatnim wpisem, bo mimo, że Kazio stanął w jej obronie pofatygowała się i napisała parę zdań do mnie. Osobą tą jest Kasia Zwolińska.

Przede wszystkim przepraszam za zdania "A tak w ogóle to jest drańska (...)" - wcale tak nie myślę, to miało być tak trochę żartobliwie. Przecież wiesz, że cię lubię.

Teraz będzie kilka zdań do Kasi, tak na wypadek gdybym nie miał okazji się z nią zgadać a tu na pewno zajży.

Przede wszystkim dziękują za tę krótką ale jakże treściwą wiadomość. Wcale o tobie nie zapomniałem.

Od czasu tamtego sierpniowego popołudnia (było coś koło 16:00, daty niestety nie mogę sobie przypomnieć) sporo się u mnie zmieniło. Nie będę tu opisywał tego wszystkiego bo w większości są to sprawy osobiste i mogę ci je opisać w formie niedostępnej dla "publiczności". Być może pokuszę sie o jakiś list... Kim jest Ewelina, łatwo się domyślić. Co do studiowania... Jest nieźle ale jednak zawsze są to studia zaoczne... O tym, że jesteś w klasie maturalnej wiem doskonale. Jak dobrze pamiętam to klasa o profilu teatralnym, czy coś takiego. O maturze z biologii też wiem, bo mi mówiłaś. Co do pamięci... Trochę mi w głowie zostało: mieszkasz przy ul. Powstańców Warszawy 71/*, domowy numer telefonu to 855 60 ** (teraz może masz komórkę, nie wiem), masz psa (chyba colie), starszą siostrę, numer buta to 38 (chyba, że urosłaś), wzrost 165 albo 168 (dokładnie już nie pamietam), urodziny obchodzisz pod koniec sierpnia (chyba 20), nie cierpisz gdy ktoś mówi "Spodnie mi wysechły", fajnie pokazujesz "karpia", babcia mówi na ciebie czasem "Kazia" i jeszcze kilka innych szczegółów. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe wymienienia tych wszystkich rzeczy - nie musisz się obawiać o swoją prywatność, na tę Księgę wpisują się ludzie względnie normalni. Mam nadzieję, że jak znajdę chwilę to napiszę ci coś od siebie.

Cóż... znowu się rozpisałem. Przykro mi, czasem nie panuję nad rękami (tylko bez skojarzeń proszę) a jak jeszcze oddam się sentymentalnej refleksji to już wtedy literki same układają się w zdania. Trochę długi tekst wyszedł po raz kolejny. Starałem się go skrócić ale cóż wyszło jak wyszło. Aż mi się nasunęły 2 cytaty: 1 - "Zdarza się nawet najlepszym" (no nie, Kasiu); 2 - "Chcieliśmy jak najlepiej a wyszło jak zawsze (Nikita Chruszczow na zebraniu Rady ONZ)".

Pozdrawiam wszystkich, Krzysiek.
Nick:Kazio Dodano:2003-12-07 16:11:25 Url:www.kxzxo.prv.pl Wpis:Prolog
Historie, które zostaną poniżej opisane mogą czytać wszyscy, choć nie ukrywam, że w głównej mierze skierowane są one do osoby Kylka. Wnioskuję, że po raz już n-ty będzie miała miejsce "wojna pisana", cóż to takiego? zaraz się wszyscy dowiedzą.

Rozdział I "O "wojnie pisanej" słów kilka"
Tak naprawdę nikt nie wie kiedy coś takiego miało miejsce po raz pierwszy. Moje myśli biegną w kierynku czasów, gdy egzystował przesławny i kultowy klan MoG. Tak, tak to były czasy. Wpisy we własnej księdzie gości, w księgach innych klanów, stworzenie unikalnej i prawdopodobnie jedynej swego czasu i chyba teraz (do tej pory nie spotkałem tego typu pomysłu, więc zastrzegam sobie do niego prawo :D) księgi bluzg - ktorej przeznaczenia wyjaśniać nie muszę. Następnie wymiany myśli drogą mailową. Czy obecnie powrót do ksiąg gości na tej, czy innych stronach.
"Wojny" takie nie miały na celu obrażania kogoś w taki sposób, aby przy pierwszej lepszej okazji mogło dojść do rękoczynu. "Wojna pisana" polega na wolnym wyrażaniu myśli, poglądów, pomysłów, po prostu wszystkiego. Jak każda wojna i ta ma swoje reguły: dużo, dużo, dużo i w miarę kulturalnie. Niestety, a może stety takiej "wojny" nigdy nie udało się zakończyć wytypowaniem zwycięzcy, może dlatego, że tu każdy jest zwycięzcą...

Rozdział II "O Kasiach zdań trochę"
Drogi Krzysztofie, z przykrością muszę przyznać Ci rację: Twoje wnioski, że powinienś ją znać są jak najbardziej słuszne". Dziwi mnie natomiast fakt, że jesteś w stanie sobie przypomnieć tylko 2 Kasie, no ale to Twoja pamięć - nie moja. Ciekawi mnie natomiast kolejność w jakiej je wymieniłeś (przypadkowa, alfabetyczna, celowa, a może jeszcze inna?). Z wielką przykrością muszę stwierdzić, że nie zmnam Kasi S. - straszne nie wiem jak to się mogło stać, ale coż nigdy nie wiadomo... Kasia Z. - temat rzeka, ku rozczarowaniu wszystkich nie zostanie on poruszony tym razem (już słyszę te jeki, lamęty, przekleństwa, klątwy...), bo mam taki kaprys...

Chociaż, pozwolę sobie wtrącić 12 groszy i stanę w obronie "drańskiej" Kasi. Ty Kylosławie jako przykładny dżentelcham powinieneś jako pierwszy wykazać inicjatywę, Zadzwonić, list napisać, osobisty wpis w księdze, czy coś tam. No i co tu gadać sam powinieneś liczyć na wybaczenie i dobre serce ze strony Kasi (prawda Kasiu?).

Rozdział III "Imprezowanie - nic dodać nic ująć"
Po raz kolejny wcielę się w obrońcę. Nie uważam, że słowa wypowiedziane zostały wymuszone w jakikolwiek sposób. Fakt faktem, jakbym chciał, to bym wymusił, jednakże... nic o takowej imprezie nie wiedziałem, a sytuacja jaka była, no to... no ja w każdym razie nic z tym wspólnego nie miałem, no może trochę. Ale mi też było zimno. Zresztą jakby nie patrzeć moje samopoczucie uległo diametralnemu pogorszeniu, gdyby nie kobieta w moim samochodzie (dla niewtajemniczonych Justyna - dziewczyna Jasia - pozdrawiam oboje, a szczególnie Justyne oczyywiście, a jak i Justyne to i całą rodzinę jej, a szczególnie Aniele, a co :), niestać mnie, stać mnie, w końcu to moja księga) nie mam pojęcia kiedy i jak wróciłbyś do domu, dlatego myślę, że kwiaty to będzie za mało. Aaaa malo tego jakby nie patrzeć to przez was stworzylibyśmy jedność z lawetą stojącą na trasie do Lublina (pomińmy, że była słabo widoczna, a ja sam trochę rozbity wcześniejszymi wydarzeniam), no ale na szczęście strzyżonego Pan Bóg strzyże (o tym w szczególności wiedzą moi pasarzerowie) i niech tak pozostanie na wieki wieków. Amen.

Rozdział IV "... Dziś są Twoje urodziny ... "
18-tki, ojjj kiedy to było...? Aż taki stary jestem? "Gang Kylka" - hmm, nie podoba mi się ta nazwa, mi jako Ojcu Krzestnemu, ktory co tu ukrywać do żadnego gangu nie należy, aaa tym bardziej do gangu Kylka - bez obrazy :). Jeśli chodzi o "gangsterki" nawet nie waż się nic sugerować. Jestem dorosłym człowiekiem i potrafię sam o siebie zadbać (oki oki żartowałem).
Jeśli chodzi o termin, myślę, że wszystkim przypasuje, choć osobięscie mam lepszy pomysł. Proponuję przenieść całą imprezę na 31 grudnia, będzie to lepsze z wielu względów. Czemu otóż wyjaśniam:
1. koszty - można je zmniejszyć przez zwalenie cześci wydatków na gości, którzy na pewno nie mieliby nic przeciwko,
2. organizacja - j.w.
3. wiadomo sylwester - czyli przyjemne z pożytecznym
4. goście - no trzeba dbać o ich zdrowie i finanse
to tak z grubsza argumenty, choć wiadomo można wymieniać w nieskończoność, przemyślcie moją propozycję...

Teraz do wszystkich zainteresowanych 18-tką. Droga wbrew pozorom jest naprawdę banalna - tylko wygląda tak strasznie w opisie Kylka :). Ja trafiłem bez problem i nawet wróciłem, a bylo ciemno. Po prostu z trasy na Lublin raz skręca się w lewo, a później w prawo i cały czas w lewo :), Ci co chcą mieć bardziej obrazowy opis znajdą go we wpisie poniżej. Aha obok tej czerwonej astry ciężko zaparkować, bo w koło wilcze doły i można się na jakiś nadziać, a szczególnie przy wyjeździe, mnie ostrzeżono, więc i ja Was ostrzegam.

Rozdział V "Temat dowolny, czyli zwykłe lanie wody"
A propo 1000 wpisu, właśnie zwróciłem uwagę na to, że wpisy nie są numerowane. Muszę coś z tym zrobić. No właśnie a propo zmian - niestety z przykrością muszę wszystkich powiadomić, że raczej przed Nowym Rokiem diametralnych zmian na stronie nie znajdziecie. Nie wiąże się to z moim lenistwem. Jest kilka powodów, chciałbym najpierw ukończyć pracę nad ICQ, nie wiem też, czy sąsiadowi zechce się wrzucić stronkę na serwer, bo jak niektórym wiadomo wypożyczam na razie od niego miejsce, tylko dlatego, że admin mojej sieci nie ma czasu na zrobienie mi konta na naszym serwerze. Mogę zapewnić, że mam kilka ciekawych pomysłów, które mam nadzieję spotkają się z Waszą aprobatą.

Nawiązując do pilnej nauki Kylka pozwolę sobie opowiedzieć o pogodzie. W sobotę pojechałem z rodziną na wieś (chodziła figurka Matki Bożej Fatimskiej), aby pomóc babci. Było przeokropnie wietrznie, do tego coś z nieba padało. W wyniku tego dostało mi się trochę wody pod maskę, z jednej strony to dobrze, bo zwróciłem większą uwagę na pewne szczegóły, a z drugiej źle bo samochód nieładnie w czasie jazdy się zachowywał. Dlatego po dojechaniu na miejsce zajrzałem jej pod maskę. No i okazało się, że mam straszne przebicie na przewodzie do świecy :). Widok był niezły - iskra zamiast wytwarzać się na świecy to czasem wytwarzała się pomiedzy właśnie tym przewodem a silnikiem. Okleiłem go całego taśmą izolacyjną - niestety wiele to nie dało - przebicie jest nadal, ale już nie takie wielkie. Dziś natomiast o godz 10 wracałem, droga to istne lodowisko. Każda próba bardziej zdecydowanego wciśnięcia pedału gazu kończyła się kręceniem kół w miejscu i poślizgiem, hamowanie to też była jazda, jeśli chcę myśleć o jeździe w zimie to nie ma siły opony trzeba zmienić. No i trzeba pomyśleć nad wymianą przewodów, ale to za jakiś czas - brak funduszy - trzeba będzie się zabrać za jakąś płatną robotę. Póki co w pon. jadę na wieś troszku pomuc, we wtorek powinienem wrocic, no moze jeszcze w pon, zobacze jaka będzie pogoda. Ale wracając do pogody - uwaga jest strasznie ślisko - no bo jak zwykle zima znoof zaskoczyła drogowców, aa i chodniki też w nienajlepszym stanie. Dziś np widziałem fajną stłuczkę - na szczeście nic groźnego, ale uczulam.

Rozdział VI "Kultura - nieobce pojęcie"
Wracając do Ciebie Krzysztofie... licze na to, że szybko zaopatrzysz się w dvd, cobyś mógł zripować dla mnie tego "Renifera", no bo muszę po prostu to obejrzeć - podobno jest świetny.
Książki, niestety obecnie nie mam nic na tapecie, będę musiał wybrać się do biblioteki. Poluję jak na razie na "Czarną niedzielę" Thomasa Harrisa, pewnie znoof nie będzie, więc pewnie sięgne po Mertona, albo Kinga, a może Coelho, zawsze pozostaje Sapkowski...

Epilog
Pora zakończyć, wiem przyzwyczailiście się do długich listów, wpisów. Ale wiadomo co za dużo to nie zdrowo. Czasem nie chodzi o bicie rekordów kto więcej, kto dłużej.. po prostu, dla zasady. Dlatego kończę. Nikt mnie nie goni, nikt mi nie każe, tak po prostu, zwyczajnie...

Z poważaniem Wasz Ojciec Krzestny
Nick:Kylek Dodano:2003-12-06 20:01:59 Url:www.kylek.prv.pl Wpis:Witaj Drogi Kazimierzu i Wy zacni Wpisujący się do jego Ksiegi Gości.


Co do Tajemniczej Kasi... Z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że powinienem ją znać. To z kolei zawęża krąg "podejrzanych", bo ja znam osobiście tylko 2 Kasie (przynajmniej tyle jestem sobie w stanie w tej chwili przypomnieć). Pierwsza to Kasia S. z Lubartowa, która wiernie towarzyszy mi w czasie męk na Politologii. Druga to Kasia Z. - o dziwo, również z Lubartowa (aż dziwne, że się nie obczajają wzajemnie). O ile ta pierwsza o istnieniu tej strony najprawdopodobniej nie wie (chyba, że ją Dżery naprowadził) a jeśliby nawet wiedziała to nie ma zwyczajów robić wpisów w Księgach (zero wpisów u mnie i zaledwie garstka u Dżerego), więc najprawdopodobiej chodzi o pannę Zwolińską. Tak... Musi o nią chodzić - jestem przekonany.

A tak w ogóle to jest drańska - do mnie ani razu nie zajżała... Ale cóż... mam dobre serce i wybaczę ci Kasiu to zaniedbanie.

Co do osiemnastki panny Chmiel... Zaproszenie jest jak najbardziej aktualne. Fakt, zostało wypowiedziane w okolicznościach, które mogły by wskazywać na sytuację typu "Przyjdźcie na osiemnastkę ale teraz dajcie nam już spokój i jedźcie na te Andrzejki" ale to tylko pozory. Będzie fajnie, kiedy na imprezie połączą się dwa dotychczas wzajemnie wymijajace się gangi - gang Kylka i gang Eweliny. Co ciekawe, w tym drugim są aż 3 (albo i 4) samotne "gangsterki". Nie to, żebym cokolwiek sugerował... Aha - impreza odbedzie się 27 grudnia 2003 w Trębaczowie na posesji numer 44, początek w okolicach 19:00.

Droga jest banalna: wyjeżdża się na Lublin i mknie się przed siebie, aż zobaczy się znak pokazujący, że w lewo jest Zofiówka; wówczas należy gwałtownie nacisnąć pedał hamulca (no bo się mknęło i teraz trzeba zwolnić); hamulec należy jednak nacisnąć tak, aby nie wpaść w poślizg (bo wtedy i ABS niewiele pomaga); kiedy już manewr zwalniania zakończy się powodzeniem, należy skręcić w kierunku pokazywanym przez znak (w drogę przy kapliczce); po pomyślnym wykonaniu manewru należy rozpedzić auto do prędkości nie większej niż 60 km/h (to, że połatali dziury nie znaczy, że droga jest gładka). Jadąc prosto (innej możliwości chwilowo nie ma) dojeżdża się do skrzyżowania, tam należy skręcić w prawo; tutaj można już zaszaleć (otrzegamn jednak, że przy 140 km/h miałem problemy z wyhamowaniem) należy jednak pamietać, że droga jest wąska a w okolicy kręcą się bezpańskie psy; mknąc przed siebie dociera się do kolejnego skrzyżowania; jedna droga prowadzi prosto (takie jakby porzedłużenie tej, którą się jechało), druga skręca w lewo; to wszystko jest przy działce ogrodzonej wysokim, grubym żywopłotem (coś jak "Tajemniczy ogród"); na tymże skrzyżowaniu należy oczywiście skręcic w lewo i rozbujać auto maksymalnie do 60 km/h; jadąc prosto należy zwracać uwagę na zabudowania znajdujące się po lewej stronie (względem kierowcy); tam wcześniej, czy później dostrzec można stojącego przy bramie czerwonego Opla Astrę na łęczyńskich numerach LLE-L***; to właśnie tam; droga banalna, sami przyznacie.

Dobra, tyle tekstu formalnego, teraz sobie popiszę, bo mi się nudzi...

Jak dobrze pamiętam, będę gdzieś dziwięćset siedemdziesiatą którąś osobą wpisującą się na Księdze. Wpis tysięczny byłby większym szpanem zarówno dla mnie, jak i dla Ciebie (1000 wpisów w Księdze to wkońcu niezły wynik) ale przyznam się, że nie chce mi się 30 razy strony odświeżać (jeszcze mi się eksplorer zawieśi i co wtedy). Trzeba się cieszyć z tego, co się ma.

No ale wracając do wątku głównego. Wpisuję się tu z dwóch powodów. Po pierwsze mi się nudzi, po drugie - trzeba przypomnieć światu, kto robi najdłuższe wpisy.

W zasadzie o tej porze powinienem być na wykładach ale wyobraźcie sobie taką historię. Kupiłem książkę do teorii polityki (tak, tak - właśnie takich głupot się "uczę") a tam w środku, jako bonus był kompletny zestaw notatek z tego przedmiotu. Pomyślałem więc sobie, że nie będę już chodził na TP no bo po co. w związku z tym pojechałem dziś na 16:00 (na ekonomię, bo angielski też sobie odpuściłem). Zajeżdżam a tam... pustka. Nie ma nikogo. Skoczyłem do barku, kupiłem Sprite'a (Pepsi ani Tomy mandarynkowej tam niestety nie mają) i wróciłem do domu. A przyznać trzeba, że pogoda nas wszystkich chyba dziś zaskoczyła (jak jest "pięknie" każdy widzi, a jak nie widzi to niech mu inni opowiedzą). Tak, czy siak wróciłem do domu na 17:02. O 18:30 wpadłem na pomysł dokonania tego wpisu. Jest 19:20, więc już go trochę macham... Jutro niestety mam pełny zakres - od 8:30 do 20:05. Pewnie wrócę zmachany i na pewno nie będę miał ochoty na kolejny podobny wpis.

Poniedziałek zapowiada się interesująco. Jak dobrze pójdzie zaopatrzę sie wkońcu w nową drukarkę a jak przytnę odpowiednią ilość kasy to i w DVD (bo mama mi przyniosła film "Rudolf - Czerwononosy renifer". Nie mam pojęcia o czym to jest (pewnie o jakimś czerwononosym reniferze) dlatego trzeba mi DVD.

Dobra, kończę bo mi siora ucho katuje.

Albo nie... Pochwalę się jeszcze 2 rzeczami. Pierwsza to super mega kultowa gra - Diablo wraz z dodatkiem Hellfire, w którą mam ogromną przyjemnośc grać od kilku dni (mam wojownika na 7 poziomie, jeszcze cienko się naparza ale od Butchera ucieka bez problemu). Druga to fajowska książka Davida Ovasona - "Nostradamus. Sekrety przepowiedni". Zaliczyłem na razie kilka rozdziałów i muszę przyznać, że koleś był niezły. Oprócz tego, że przewidział w najdrobniejszych szczegółach najważniejsze wydarzenia w dziejach świata, to jeszcze określił datę początku i końca świata. O ile pierwsza nie do końca jest wiarygodna (coś koło 4750 r. p.n.e.) to druga może się okazać prawdziwa. Według Nostradamusa koniec ziemskiego (!) świata nastapi w okolicach 2398 roku. Tego akurat nie dożyjemy ale coś na masę przerażającego ma się stać w roku 2087 (tu może się uda, więc danonki w łapki i rośnijmy zdrowo). Książka jest niesamowita. Wszystkim gorąco ją polecam.

Teraz już kończę, bo mnie siora zaraz ubije. Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję, że ten wpis nie spowoduje dłuższego czasu wgrywania się księgi (o ile się wstawi w całości).

Papatki - Krzyś.
Nick:Kazio Dodano:2003-12-05 10:47:23 Url:www.kxzxo.prv.pl Wpis:Kylek nie wiesz co to za Kasia?! (mam nadzieję, że tego nie widzi). Ale nic ja uswiadamial Cie nie bede. A jasli chodzi o zakladowe mury, to opuscilem je jakies pol roku temu, wiec chyba mi sie nalezy..
A ja lubie wszystko co pikatne i ostrrre, wiec o mnie nie musisz sie martwic.

P.S.: Co z to osiemnastko, zaproszenie nadal aktualne :) ? Wiesz chcialbym wiedziec na kiedy mam szykowac garnitur :D
Nick:Kylek Dodano:2003-12-04 16:42:41 Url:www.kylek.prv.pl Wpis:Co to wogóle za Kasia?
Nick:Kylek Dodano:2003-12-04 16:41:45 Url:www.kylek.prv.pl Wpis:Ten dopiero co opuścił zakładowe mury a już bierze się za głuszenie lasek :) I to jak się bierze... od razu z pikanterią. Pamietaj jednak Kaziu, że nadmiar pikantności szkodzi...
Nick:Kazio Dodano:2003-12-02 16:11:49 Url:www.kxzxo.prv.pl Wpis:Niee nie slusznie tak uwazasz, to tylko troche pikanterii w naszych wzajemnych stosunkach :D, takie urozmaicenie życia :)
Nick:ola Dodano:2003-12-02 13:44:24 Wpis:Czyżby Kasia się czymś naraziła?? Wyczuwam negatywne wibracje... Słusznie??
Nick:Kazio Dodano:2003-11-28 23:40:31 Url:www.kxzxo.prv.pl Wpis:No zapowiada sie chyba dluzszy wpis :)

Do Wiedźmy:
wydaje mi sie ze to wolny kraj, a to okreslenie (czyt. wiedzma) wydaje mi sie ze najlepiej okresla Twojo osobe, moze sie myle (a zadko to robie), ale wrozka nie pasuje, bo to ktos kto spelnia wszystkie zyczenia, przynosi ogolno radosc, szczescie, zadowolenie, pokoj, milosc..., a Ty..., tym razem sie powstrzymam :P, oki zacytuje tylko jedno slowo "księCIUL" - czy tak mawia wrozka?

Do Kylka:
Zabralbys sie za cos pozytecznego, a nie nuda... nuda... - ja nie nazekam Fakt faktem moglobybyc lepiej, ale jak to spiewa Kazik "... hej hej hej inni majo jeszcze gozej..."
Co do ruchu jak na krakowskim to przesadzasz, a ze sporo kobiet, co tu kryc to normalka - wszystko przez ****iki w oczach..., a Ole dobrze kminisz.
A co do zaniedbywania, to poza tym, ze zaniedbujesz wszystko to rozumiem, a co do sytuacji miedzy wybieraniem my - brunetka to wg mnie wybor jest prosty (jusz slysze te "mile" slowa od kobiet, a szczegolnie od "zlosnicy") koledzy. Co jest gorsze byc pantoflarzem i miec przeciw sobie kumpli (nie musze pisac do czego jestesmy zdolni, o mnie nie wspomne :D btw bedziesz z brunetko na andrzejkach :D? Dlatego nie lekcewazylbym nas, a kobiete trzeba wychowac, a jak na razie to ona Ciebie wychowuje (Boże świat schodzi na psy..., na szczescie so ludzie ktozy probujo to naprawic).
A co do przytulania, to wiesz jakby Twoja brunetka bylaby rozumna, domyslna i wogule wiedzialaby co zrobic..., no ale...
A co do kolorystki, to lubie tak, jak jest - odzwierciedla to moje wnetrze :D, oki koniec wywodow, czas pokaze...

Do Zizi:
qurcze glupi mi, coz zec, leczna city Cie zaniedbuje - niezbyt dobrze swiadczy to o nas..., postaramy sie poprawic, co ja pisze, poprawimy sie

Z poważaniem Wasz
Ojciec Krzestny...
« 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 »