Duchy istnieją

A teraz Wam coś opowiem, wiadomo z reguły, że pełnia księżyca działa na niektórych ludzi, wywołuje głębokie sny, mówienie przez sen się nasila jak i lunatykowanie. Ja mówię przez sen, podczas pełni księżyca albo nie mogę zasnąć i mam oczy otwarte jak na zapałkach, albo padam jak kamien i wrzeszczę w srodku nocy. Widziałam ducha właśnie podczas pełni księżyca. W tym dniu normalnie położyłam się spać, tyle, że w środku nocy obudziłam się jakto mam w zwyczaju - z pragnienia. Otworzyłam oczy i jakby przez mgłę zobaczyłam postać na środku pokoju , nie byłam jeszcze do końca rozbudzona więc sięgnęłam po kubek uświadamiając sobie powoli co się tak na prawdę dzieje. Cofnęłam rękę osłupiona wpatrując się w malą dziewczynkę stojąca idealnie na środku pokoju. Moja siostra spokojnie spała w drugim kącie pomieszczenia. Mędzy naszymi łóżkami stoi biurko i 2. krzesła. krzesło od strony łóżka mojej siostry stało idealnie na środku pokoju za dziewczynką, która wzrostem równała się z krzesłem. W pokoju było dosyc jasno, bo jak wspominałam była pełnia a światło księżyca wpadało przez okno oświetlając pokój i twarz dziewczynki. Mała przyglądała się mi, wyglądała bardzo realistycznie, wszystkie cienie na twarzy, pulchne policzki i padające światlo księżyca. Moją reakcją było szybkie włączenie światła oczywiście, lecz włącznik znajduje się na drugim końcu ponad moim łózkiem, więc musiałam szybko na nim usiąść. Tak też zrobiłam nie odrywając oczu od zjawy. Trwało to dziwnie długo, gdy poderwałam się z łóżka dziewczynka zaczęła spokojnie iść w stronę biurka. Widziałam dokładnie jej bose stópki, koszulkę nocną i misia, kórego trzymała. Dokładnie gdy dotknęłam włącznika, duch dotknął blatu biurka rozpływając się jak bańka mydlana, gdy pęka. Trwało to sekundy, ale jej spokojne kroki i twarz zwrócona do okna, wyglądały bardzo realistycznie i wydawały się trwać jakby w zwolnionym tempie. Po zapaleniu światła oczywiście dziewczynki nie było, bo jak wspomniałam "rozpłynęła się". Niewiedziałam co o tym myśleć, pomodliłam się za małą, przypominając sobie słowa katechety, że zmarli nas potrzebują i przypominają o tym pojawiając się jako duchy i trzeba się za nich pomodlić. Tyle, że tą dziewczynkę widziałam pierwszy raz w życiu na oczy i nie była żadnym moim krewnym. Dodam, że mieszkam w nowym domu, w którym moja rodzina była pierwszymi lokatorami.... I co o tym sądzicie?