Ksiega gosci serwisu "Zlot 1 KDH Szarża" Zachecam do wpisow i wykorzystania ksiegi jako "Message Board" czyli przesylania komunikatow.

« 1 2 3 4 5 ... 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 »
Nick:michu Dodano:2003-07-30 16:52:50 Wpis:pajak - no to moze nie bedziemy czekac do nastepnego roku i skolujemy cos niecos jeszcze w tym))
Nick:Pajak Dodano:2003-07-30 09:09:03 Wpis:No hej, wrocilem z urlopu....
Czytam wpisy, bomba to jak 13 ksiega kroniki szarzy....gdy wydamy kronike drukiem to wpisy na stronie beda suplementem (czy czyms takim...). michu , szczur - nie przestawajcie....

Ja chcialem jeszcze raz podziekowac wszystkim ktorzy uczestniczyli w organizacji zlotu. Suma prac wykonanych przez poszczegolne osoby dala wspanialy efekt....
W sumie to byla fantastyczna praca zespolowa...to bylo cos...dzieki jeszcze raz.

No a teraz do roboty, robimy nastepny zlot prawda???


pozdrowienia
Pajak.
Nick:kleine sachy Dodano:2003-07-17 16:17:56 Wpis:Czesc! Zdjecia od Szczurka doszly, jednak aktualne porykam sie z awaria kompa, jak tylko sprawy sue uporzadkuja zaczne wrzucac to powoli na stronke. Michu, adres moj wezmiesz od Szczurka, mojego brata (lub w celu kontaktu po prostu skorzystaj z mojego adresu mailowego podanego w niniejszej ksiazce) i slij, tez w miare czasu (i miejsca, bo na nowe zdjecia niestety musze poszukac innegor serwera), wiec pewnie pod koniec miesiac. wiadomoa, okres wakacyjny skutecznie odciaga od kompa. Pozdrawiam wszystkich spotkanych na zlocie i czytelikow naszgo forum. Kali, odezwij sie co slychac po powrocie (aha, koszula i krawat pasuja, dzieki!
Nick:michu Dodano:2003-07-15 15:15:58 Wpis:przeglądam pozlotowe "njusy" i ... czuję,że zaczynam zapadać się pod ziemię - oczywiście ze wstydu!!! borsuk!!!!!!! - wybacz, że dopiero teraz składam gratulacje, ale byłem święcie przekonany, że zrobiłem to już dawno. także, przyjmij wielkie gratulacje od skruszonego micha - niech mała okręci sobie wokół paluszka młodego tatuśka.
struś - miło cię czytać (czytaj spotkać) po tylu latach. mając relacje szczurka, pewnie już zdajesz sobie sprawę, że popełniłeś jeden z największych swoich błędów, wybierając chorwację. żałuj strusiu, żałuj!
sachy młodszy - tak, jak obiecałem, stare zdjęcia mam już na CD-R. dorzuciłem tam kilka z "54" - myślę, że będziesz zadowolony. oczywiście jakość jest daleka od nawet "dobrej", ale cóż - 15 laaaaaat!!!! przy odrobinie czasu i dobrym programie do obróbki - coś z tego będzie. podrzucę je pod koniec lipca jadąc po małą na urlop (wreście!!!). jeśli cię nie złapię, to podrzucę komuś z szarży. co do zdjęć ze zlotu, są zdecydowanie monotematyczne: kali, tuptuś, marek, marek, tuptuś, kali itp, itd. nie wiem, ktosię dobrał do mojego aparatu [(fotograficznego) podejrzewam tutaj oczywiście nasze druhenki - fanki kalego], ale się dowiem i podziękuję w odpowiedni sposób.
szczurek - co do płynu z trupią czaszką na etykietce, to zdecydowanie martwię się ociebie. znając międzynarodowe i powszechnie znane znaki wskazujące na materiały toksyczne, ty nawet przez sekundę nie zawahałeś się. powiem więcej - lekko drgająca ręka z kubeczkiem, wskazywała na zdecydowaną niecierpliwość (a może pragnienie?). ale uspokoję cię i uratuję od "detoksu". otóż płyn ten, to nic innego, tylko nasza pospolita "finka" (wspomniana w pierwszej twojej relacji). ten orzeźwiający i regenerujący napoik, podawany wprost z bagażnika, jest zdecydowanie niegroźny. aczkolwiek, spożywana partia pochodziła z dawnych, bliskowschodnich, postsaddamowskich zapasów, nie powinna w widoczny i odczuwalny sposób wpłynąć na zdrowy rozsądek (no może poza świeceniem w nocy jaskrawym, toksycznym kolorkiem). w pewnych kręgach stosowany jest jako popitka do "zielonych beretów" na sniadanie. zresztą wg ogólnoświatowej reklamy, zdecydowanie dodaje skrzyyyyyydeł. sądząc po zachowaniu co niektórych osób (i osóbek), działa stuprocentowo!
a z rycerzy JEDI proponuję nie robić sobie jajeczek. kiedy szanowne towarzystwow sielance delektowało się spokojem przy ognisku, dziadek (przy mojej skromnej pomocy) zdecydowanie odparł zmasowany atak obcych! pozdrawiam - michu.
Nick:strus Dodano:2003-07-13 00:39:55 Wpis:Witajcie wszyscy, ale tam sie dzialo!!! ile mnie ominelo!!! ale obiecuje...do trzech razy sztuka, ze na nastepny zjazd przyjade!!! dzieki Szczurowi mam relacje niczym z Super Expressu, ale wiadomo w kazdej informacji jest troszke prawdy, cieszy mnie,ze pojawilo sie tyle znajomych osob-szarzowiczow---pozdrawiam wszystkich goraco z upalnej Chorwacji (wiem,ze w Polsce lato sie skonczylo ;-((( w walory estetyczno-kulturowo-pociagajace Kalego nikt nie watpi, przekonala sie nawet ostatnio moja zona, ktora tez ulegla jego urokowi, czas, ktory toczy koleje naszych losow moze nam zabierac troche wlosow, ewentualnie malowac je sreberkiem, ale zew krwi mlodzienczej i duch walki o przetrwanie chyba nigdy nie wygasnie...jeszce raz pozdrawiam wszystkich, a co niektorych szczegolnie: Stoneczke, Sosenke Pinezie i Kalego i Szczurka i Pajaczka i Bzyczka i Misia (oj dawno sie nie widzielismy!!!) i Sachow i ofczywiscie kolejnego szczesliwca, ktory ratuje niz demograficzny-GRATULACJE BORSUK!!!
Nick:Szczur Dodano:2003-07-12 21:16:20 Wpis:Trzymając prawie walizki w rękach zostałem sprowokowany do krótkiej riposty w związku z obiektywnym obiektywizmem Micha . Ponieważ nie jestem w stanie dorzucić tomahawkiem do Bolesławca, aby obiektywizm się zobiektywizował informuję, iż przywołane tabletki o handlowej nazwie Scorbolamit, mogłyby co najwyżej powalić mrówkę i to głównie swoim ciężarem a nie działaniem. Natomiast zjawisko „niepamięci wybiórczej „ zwanej w niektórych kręgach „pomrocznością jasną” spowodował prawdopodobnie przywieziony przez Micha napój eksperymentalny oznakowany z nieznanych mi powodów trupią czaszką i czerwonym napisem „do not open”. Domniemuję, iż wojskowe magazyny pełne są substancji o podobnych cechach i działaniu i raczej mają podnieść zdolność obronną naszego kraju,a nie ją osłabić. Warunkiem jest właściwie użycia ich przeciw wrogowi, a nie spokojnym obywatelom takim jak ja, Sachy, Sosna i kilku innym osobom ,które w ten niecny sposób Michu próbował pozbawić świadomości mentalnej, duchowej i fizycznej. Rozumiem Sosnę, ale nas !!! Powyższa substancja jak to ująłem w opisie pierwszego dnia spowodowała u Micha i Dziadka reakcję transformacyjną, powodującą zjawiska halucynogenne na bazie filmu „Powrót Jedi”. Tylko dzięki zbawiennemu działaniu Scorbolamitu Michu z Dzaidkeim nie utożsamili samochodów z pojazdami kosmicznymi co uratowało nas przed atakami na „Gwiazdę Śmierci” . Dzięki mojej czujność rewolucyjnej wrogi element z południowego zachodu Polski nie zrealizował swoich niecnych planów o których boję się pomyśleć . W celu zapobieżenia takim sytuacjom w przyszłości powołam degustacyjną komisję śledczą, która w sposób jednoznaczny oceni przeznaczenie substancji ciekłej oferowanej przez Micha . Pozdrawiam
Nick:michu Dodano:2003-07-12 15:10:41 Wpis:Przychylając się do sugestii szczura na temat obiektywizmu,mam swoją obiektywną teorię w temacie mojej wyrwy w pamięci. Wiem, że narażę się szerokiej rzeszy fanów i fanek szczurka, że znów przez następne 15 lat nie będę mógł pokazać się w kwidzynkowie, o tej metropoli, jak elbląg, już nie wspominam (wkrótce odpadnie trójmiasto!!!), ale muszę tutaj odsłonić prawdziwą twarz "naszego" szczurka:{.Otóż w/w osobnik, w godzinach popołudniowych pierwszego dnia, w sposób podstępny i nikczemny podsunął mi do spożycia doustnego, bliżej nieokreślone "pastylki" (świadkowie: sachy starszy i ... ktos jeszcze, ale nie pamiętam), wmawiając mi (naiwnemu?!), że to tylko "witaminki (czy może tabletki od bólu głowy?). W/w pastylki spowodowały w mojej osobie "niepamięć wybiórzą" od ok. 20.00 do ok. 09.00, a także zdecydowanie przyczyniły się do okropnego bólu głowy na drugi dzień. Czynem tym, osobnik zwany szczurkiem, spowodował zdecydowane obniżenie wartości obronnej kraju, co powinno być ścigane z urzędu! Zresztą, zwróciłem uwagę, że nie tylko ja przechodzę straszne katusze (czyżby szczurek dobrał się także do innych?!). Niniejszym wzywam wszystkich świadków demoralizującego zachowania szczurka, o przytaczanie innych faktów związanych z dywersyjnym działaniem w/w osobnika. Zakończmy ten nikczemny proceder testowania nieznanego pochodzenia medykamentów na ducha winnych i prawych obywatelach!!! czółeczko dla wszystkich - michu!
Nick:Szczur Dodano:2003-07-10 15:39:56 Wpis:Witam ponownie.
Ponieważ wyjeżdżam już w poniedziałek, postanowiłem uzupełnić opis już teraz. Na wstępie gratulacje dla Borsuka i jego małżonki.Mam nadzieję, że Borsuk napisze jak na imię ma nowa Szarżowiczka. W razie czego pisz na forum o problemach wychowawczych, gdyż część z nas ma już trochę doświadczenia. Co do piły, pewnie rację ma Zaleś, ale horrory nigdy nie były moja mocną stroną. Co do wieku, Michu nie przesadzajmy, bo ja z Kalim trafilibyśmy już na emeryturę, a bilobil jest do nabycia w aptece bez recepty .
Wracając do zlotu: Sobota 6.15 rano,słońce leniwie wstawało nad widnokręgiem. Poranne mgły pozostały już tylko wspomnieniem. Sztyrlic na pewno wiedziałby, co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem i już o 6.17 rozkoszując się malejącym ciśnieniem w pęcherzu obmyślałby plan podstępnego wyciągnięcia informacji od wroga. Niestety nie byłem Sztyrlicem. Obudziłem Sie o 6.15 i do 6.17 mój plan przebiegał zgodnie, z tą różnicą, że Sztyrlica na pewno nie napieprzała głowa.Mnie tak !!. Niczym "Dzwony do piekła" z repertuaru grupy AC/DC słyszałem potężne łupnięcia, choć z pewnością nie było to wezwanie na poranną mszę. Po kilku próbach okazało się, że najbardziej sprzyjającą pozycją do dalszego "odpoczynku" będzie pozycja kierowcy formuły 1 i taką też znalazłem zasypiając w fotelu samochodu. Poranny gwar narastał. Nasze druhny, niczym modelki z katalogów przeciągały się leniwie przed namiotami, nieznacznie poprawiając fryzury, rozwiane wiatrem lub też uszkodzone wskutek działania sił trzecich. Radosny prysznic w strugach ciepłej wody rozbijającej się o zaspaną skórę, nadawał jej słonecznej barwy, harmonizującej z mile rozpoczętym dniem. Paleta dźwięków, która docierała do mych uszu świadczyła o tym, iż nadszedł czas śniadania. Poszli wszyscy, oprócz tych, którzy byli chyba na tym samym koncercie AC/DC na którym byłem i ja i którzy z różnych przyczyn nie bardzo mieli ochotę na śniadanie o 9.00. Zegar tykał. Kadry zmieniały Sie jak w burlesce. Wszyscy szykowali się na plażę, gdyż promienie słońca coraz bardziej przypominały o tym, iż zaczęło się już lato. Raz po raz we wstecznym lusterku /obrócenie głowy było jeszcze ponad moje siły/ widziałem Kalego i Pająka z dziewczynami targającymi rekwizyt z filmu "Uwolnić orkę". Nastała cisza. Około 12.00 temperatura w aucie przypominała już przedsionek piekła, postanowiłem, więc rozpocząć dzień na nowo. Było lepiej. Michu siedzący przy ognisku, wykonywał ruchy potrzebne tylko do przeżycia. Część jeszcze spała planując rozpoczęcie dnia zgodnie z czasem obowiązującym w NYC. Łyk kawy spowodował, Iz powoli powracała zdolność logicznego myślenia. Pomni porad babuni udaliśmy się z Michem na poszukiwanie ciepłego bulioniku. Ku naszemu zdziwieniu jucz po krótkich poszukiwaniach udało się nam zlokalizować miejsce, w którym serwowano rosołek z kury. Spożycie tego napoju bogów, postawiło nas natychmiast na nogi do tego stopnia, iż o 13.00 dzielnie powędrowałem na plażę.
Sielankowy widok rodem z "powrotu do przeszłości" wypełnił me źrenice. Czekoladowe ciało Kalego spoczywało na kocu w otoczeniu, aksamitu skór lśniących olejkami naszych pięknych druhen. Przycupnąłem na brzeżku, aby poczuć przez chwilę radość amerykańskiego stylu życia . Błogie lenistwo przerywane tylko od czasu do czasu pluskiem strasznie zimnej wody, przeciągnęło się aż do obiadu. Menu serwowane przez obozową "restaurację" nie odbiegało w standardzie od tego znanego z przed 15 lat. Zupa śniadaniowo-koalcyjna /zawierająca elementy śniadania i kolacji/ i drugie danie oparte o obsmażoną mortadelę wzbudziły sentymentalne wspomnienia. Pani kucharka dzielnie serwowała ziemniaki z wielkiej miednicy,groźnie spoglądając wzrokiem i zabijając w ten sposób chęć do jakiejkolwiek dyskusji. Wszystko to niczym migawki z "Misia" nadało kolorytu naszej wyprawie. Program po południa obejmował pieczenie prosiaka, starannie przygotowanego we wcześniej przywołanym zakładzie mięsnym. Zwłoki zapakowane w czarny worek i wyciągnięte z Mercedesa mogłyby być kanwą niejednego filmu sensacyjnego. Prosiak dostał się w ręce oprawców. Padre Pająk wydawał dyspozycje. Linda mógłby Sie wiele od niego nauczyć. Krótka historyjka o porachunkach mafii nie pozostawała złudzeń, prosiaka czekała jeszcze droga przez mękę. Specjalnie na tę okazję Padre skonstruował urządzenie, przy którym zgniatacz jąder to dziecinna igraszka. Metalowy pręt z dodatkowym szpikulcem złamałyby opór każdego twardziela. Nie było łatwo, prosiak stawiał opór. Dopiero metodyczne wskazówki Sachego, uwzględniające budowę anatomiczną, spowodowały, iż prosiak Sie poddał. Koniec pręta niczym kula dum-dum przesyły jego czaszkę. Padre był jednak nieugięty, zdecydował, iż powolny ogień dokończy dopiero dzieła zniszczenia. Prosiak skwierczał. Po kilku godzinach przyszedł czas na bardziej wyrafinowane tortury, wymagające precyzji i delikatności zarazem. Stona z Pinezką wzięły w swoje zgrabne dłonie narzędzia, których nie powstydziłby się i Rambo. Sprawne chirurgiczne cięcia, dały jasną odpowiedź: agent prosiak nie będzie już nadawał. Błyskawiczne, niepozorne, ale bardzo pewne ruchy Pinezki utwierdziły mnie w przekonaniu, iż "Leon Zawodowiec" też mógłby być kobietą. Wieczorna część drugiego dnia zlotu, to kolejny fajerwerk piosenek z gitarą, dobrego jedzenia i smacznego, aczkolwiek lekko za ciepłego piwka. Porcja siatkówki w naszym wykonaniu, która spowodowała drobne straty w samochodach stojących zbyt blisko, to tylko jeden z elementów mile spędzonego czasu. Opowieści o szwedzkich tradycjach przywiezione przez Fazi, czy też historyjki Kalego o zaatlatyckiej rzeczywistości dopełniły kulturalno-oświatową część wieczoru. Tego wieczoru najdzielniejszymi okazała Sie Małpa, Bzyk i Michu, który nie zdążył położyć się do namiotu i przespał całą noc w śpiworze przy ognisku jak to onegdaj bywało.
Pozdrawiam

P.S. Trzeci dzień opiszę po powrocie z Krety, czyli w sierpniu, a może ktoś jeszcze zamieści swoją wersję . Nigdy nie twierdziłem, że, obiektywizm to to, co tygryski lubią najbardziej
Nick:Szczur Dodano:2003-07-10 08:36:44 Wpis:Witam
Nie pisałem bo byłem na biwaku z rodziną pod namiotem !!!!!. Moja hotelowo-samolotowa rodzina poprosiła mnie abym pokazał im, jak to jest pomieszkać pod namiotem, samemu gotować itp itd. Zakupiłem namiot,śpiwory, trochę sprzętu pomocniczego i cztery dni spędziłem pod namiotem. Postaram się uzupełnić opis przed moim wyjazdem na wakacje właściwe
Pozdrawiam
Nick:michu Dodano:2003-07-09 17:31:33 Wpis:No dalej, szczurek, nie daj się prosić! Jako etatowy felietonista, zdecydowanie ociągasz się. Gdyby to ode mnie zależało, to już dawno zlot byłby opisany od dechy do dechy, ale niestety, jak wszyscy zauważyli, jestem już stary i łysy, a także pamięć już nie ta. Tak nawiasem mówiąc i tak niewiele pamiętam))) Apeluję do wszystkich, aby każdy jakoś milutko połechtał szczurka, to może, przynajmniej dla świętego spokojoju, dokończy sprawozdanie! Pozdrawiam - Michu!
Nick:Małpa Dodano:2003-07-08 17:37:07 Wpis:Witam wszystkich zlotowiczów i nie tylko bardzo gorąco!Żałujcie, oj żałujcie....-mowa o Tych, których nie było w Siemianach. Wiele się działo na stronie od czasu powrotu ze zlotu. Przeczytałam opowieść Szczurka i dodatek Micha, wydrukowałam i dam do przeczytania Bzykowi.
BORSUK-gratulacje!!!!!!!!!!!!! Trzymam Ciebie za słowo, że za rok będziesz! Chyba każdemu ciężko było dojść do siebie po tak długej labie, obudziły sie wspomnienia i zakręciła łezka w oku. I prośba do wszystkich: powiadomcie Tych, którzy jeszce nie wiedzą, a chcieliby być w przyszłym roku,jesienią na zlocie.
Jeszcze raz pozdrawiam i do usłyszenia, zobaczenia.
Pa,pa!
Małpa.
Nick:Pinezka Dodano:2003-07-08 13:59:16 Wpis:Witam wszystkich!Borsuk -GRATULACJE, witaj wśród nieprzesypiających nocy , ale są i miłe chwile związane z posiadaniem potomstwa- powodzenia.W przyszłym roku zlot odbędzie się w październiku (ze względu na Kalego ,który nie lubi Polski latem)w leśniczówce, prawdopodobnie pod Prabutami.Już nie mogę sie doczekać , bardzo brakuje mi tego błogiego lenistwa .Przestawienie sie na właściwy tor po powrocie ze zlotu zajęło mi trochę czasu.Zaleś co z Tobą ? Miałeś być , czyżbym coś przegapiła bądź przespała? Pozdrowienia - Pinezka.
Nick:Borsuk Dodano:2003-07-08 10:42:04 Wpis:Witam Wszystkich bardzo gorąco! A więc stało się!! Dobre miałem przeczucia decydując się na przyjazd do Siemian tylko na kilka piątkowo-wieczornych godzin- w poniedziałek pozlotowy rano urodziła się moja córeczka! Cieszę się, że mogłem spotkać się z Wami choć na tak krótko i trochę łyknąć tej niepowtarzalnej atmosfery. Mam wielką nadzieję że w przyszłym roku na pewno znów się spotkamy- MUSIMY się spotkać, a ja na 100% przyjadę już na cały zlot. Ściskam wszystkich serdecznie!
Nick:zaleś Dodano:2003-07-07 16:14:52 Wpis:Szczurze!
Gwoli ścisłości piła łańcuchowa była domeną Jasona W. bohatera serii Piątków 13-ego, natomiast ofiary Freddiego były raczej "hand made".
Freddie żyje!!!
Nick:michu Dodano:2003-07-06 16:50:11 Wpis:Dodam tylko skrót drugiego dnia opowiadanego przez szczurka.
1. pobutka za wczesna (ok.12.00);
2. ból głowy (nie do opisania);
3. Suuuuuper rosołek z młodej kurki(pycha);
4. jakieś prochy na ból głowy;
5. i wieczor znowu nasz!!!
Czekam niecierpliwie na kwieciste opowiadanko szczurka. Pozdrawiam wszystkich - Michu H.
Nick:Szczur Dodano:2003-07-04 16:56:35 Wpis:Potrzebuję adres fizyczny mł. Sachego bo chcę mu wysłać płytę ze zdjęciami. HELP !!!
Pzdr
Nick:Szczur Dodano:2003-07-03 17:51:58 Wpis:Witam wszystkich zlotowiczów i sympatyków tej strony, którzy z różnych przyczyn nie mogli być z nami w Siemianach. Czy mają czego żałować ? Pewnie, że tak !!!!!!
W piątkowe popołudnie zapakowałem się do samochodu, wraz z niezbędnym sprzętem i napojami gwarantującymi przeżycie w przypadku zagubienia się w lesie po jakże dokładnych i cennych wskazówkach Stony . Dojazd do Siemian przebiegł sprawnie. Problemy zaczęły się w momencie, gdy chciałem dojechać do obozowiska. Dzięki uprzejmości ERA GSM nawiązałem kontakt z żoną znanego potentata branży mięsnej z Kwidzyna. Ta garść wskazówek wystarczyła abym wylądował w.......środku lasu, jakieś 5 km od obozu. Droga zwężyła się do tego stopnia, że nie możliwe stało się zawrócenie. Czy ktoś z Was próbował kiedyś pokonać 5 km na wstecznym biegu ? Bardzo polecam tym, którzy chcą trenować koordynację wzrokowo ruchową . Kolejne kontakty spowodowały uruchomienie procedury alarmowej, skutkiem której Pająk wyjechał mi na spotkanie zielonym/w roku 2002 podobno białym / terenowym Mercedesem G300. Dalej poszło już gładko i dotarłem do obozowiska, rozpościerającego się na malowniczej polanie. Dzielna brygada kwatermistrzowska, przygotowała wszystko to, co można było sobie wymarzyć. Kilka nieśmiertelnych namiotów natowskiej klasy NS wraz z samobieżnymi pryczami i materacami pamiętającymi narodziny wszechświata stworzyło niepowtarzalny klimat powrotu do przeszłości, jakże miło kojarzącej się z przeżyciami Szarżowej braci. Misiaczki na powitanie, twarze znane ze zdjęć, lub zapamiętane jeszcze z lat młodzieńczych spowodowały, że wspomnienia natychmiast nabrały realnego kształtu. Gdyby nie gromadka dzieci radośnie biegających wśród namiotów, można by rzec, że właściwie czas stanął w miejscu. Znak czasu przejawił się też tym, iż parking zajmował większą przestrzeń niż sam obóz. W Szarży zawsze mieliśmy komfort nierównowagi płci . Tym razem również żeńska część społeczności przewyższała męską, co gwarantowało to, iż z radością oddamy się ulubionemu zajęciu, czyli lenistwu. Po niedługim czasie, dało się wyczuć nerwową atmosferę wśród damskiej części Szarży. Nieschodzące z ust pytanie ...."Gdzie jest Kali..." powodowało to, iż nawet ogień w ognisku nabrał bardziej wyrazistej barwy. I nagle stało się. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki źrenice naszych druhen rozszerzyły się i nabrały nieprawdopodobnego blasku. Ich natężenie było różne u różnych druhen, niemniej było potwierdzeniem tezy, iż nawet ocean nie jest w stanie ugasić skrywanej namiętności. Niczym w amerykańskim filmie, dolne ujęcie kamery zarejestrowało otwarte drzwi samochodu, by po chwili wysunęła się z nich wysmukła sylwetka Kalego. Krótkie spojrzenie i ten przeszywający powietrze hipnotyczny wzrok niczym pojedynek rewolwerowców zakłócił ciszę słonecznego popołudnia. Usunąłem się na bok nie chcąc być stratowanym przez napierający tłum wielbicielek. Skinieniem dłoni Marek powstrzymał nawałnicę i krótko acz stanowczo stwierdził, że musi najpierw zadbać o kondycję, by podołać wyzwaniu. Powiedziawszy to wsiadł na rower i objechał Siemiany posługując się wytrawnie tym środkiem lokomocji niczym niezrównany agent 007. Emocje powoli opadały, tylko gdzie nie gdzie dało się słyszeć głębokie westchnienia. Po powrocie Kali szybkim ruchem odstawił rower, oddając się miłej procedurze powitania. Dla pozostałej męskiej części Szarży rozpoczęła się proza życia. Wraz z Miśkiem/ Michałem Humeniukiem/ postanowiliśmy przygotować sobie miejsce do spania, aby uniknąć ewentualnych pomyłek i niespodzianek w porze nocnej, gdyż reszta miała już pozajmowane co przytulniejsze zakątki nieprzepastnych NS-ów. Podusia i śpiwór wylądowały na pryczy z dobrze oznakowanym dojściem, na wypadek braku koordynacji wzrokowo-ruchowej, którą należało brać pod uwagę, zważywszy na ilość kontenerów z piwem dowiezionych przez Bzyka. Życie obozowe nie znosi demokracji, więc w krótkim czasie wyłonił się pion dowodząco-zarządczy gwarantujący minimum koordynacji działań. Rzucającym niepopularne hasła został Pająk /złóżcie,rozłóżcie, przynieście,zanieście,potnijcie itp/ co pewnie nie skutkowałoby działaniem gdyby nie szefowa pionu wykonawczego Stona. Jej władcze spojrzenie i głos nie znoszący sprzeciwu, wsparte sportową sylwetką powodowały, iż chcąc nie chcąc zasuwaliśmy do lasu po drzewo, mrucząc tylko pod nosem. Okazało się, że nawet taka czynność może przynieść radość pod warunkiem posiadania piły motorowej przywiezionej przez nieocenionego Bzyka. Przez chwilę można było wczuć się w radość Freddiego Krugera ze znanego filmu "Koszmar z ulicy Wiązów". Powoli nadszedł czas wielkiego grillowania. Kiełbaski, karkówki i inne przysmaki raz po raz lądowały na kontrolowanym przez Pająka grilu. Takiej uczty mogliby nam pozazdrościć wielcy tego świata. Ogóreczki, przyprawy, pieczywko i pieczyste przesiąknięte zapachem lasu i aromatem ogniska, przyprawiały o granice mentalnego orgazmu. Kolejne buteleczki piwa strzelały niczym noworoczne szampany, zmieniając sposób widzenia świata i nastrój, który trzeba przyznać był wyśmienity. Nad wyraz doby nastrój miała Sosna z którą prowadziłem ożywioną dyskusję na tematy międzyludzkie . Mijające godziny, wspaniała zabawa, wspomnienia, dyskusje i gitarowe wstawki Kalego, grającego na nieustające życzenie Pająka "Desperados" natchnęły nas do spożycia niewielkich ilości wody ognistej. Bar serwował popularną "Finkę" tuż po uniesieniu klapy bagażnika. Do grona delikatnych degustatorów dołączył jeszcze Dziadek, Sachy i kilka anonimowych osób reprezentowanych przez podsuwane naczynia. Gwiazdy na niebie, żar ognia, jego ciepło i bliskość, znajome twarze wokoło, łaskoczący szum w głowie, tak często brakuje takich chwil w naszej codzienności. Z tego błogiego stanu melancholii, wyrwał nas gwałtowny pojedynek rodem z gwiezdnych wojen. Michu z Dziadkiem, zaopatrzenie w chemiczne świecące pręty /niebieski i czerwony/ oddali się zaciekłej walce dobra ze złem. W ciemnościach widać było tylko stykające się miecze mistrzów Jedi. Noc miała się coraz bardziej ku końcowi, gdy część z nas udawała się na spoczynek. Dotyczyło to również nas zmęczonych w dwójnasób. Rycerze Jedi i ja postanowiliśmy udać się na spoczynek. Wiedziony wcześniejszym planem i oznakowana drogą dotarłem z niemałym już trudem do namiotu. W namiocie natknąłem się na Zochę, jej męża i dzieci. Nie wiem, dlaczego moja pryczka stała pomiędzy Zochą i jej mężem ? Pomny zacieśniania więzów rodzinnych postanowiłem ewakuować się z tak niefortunnie wybranego wcześniej miejsca. Cały mój misterny plan poszedł w ..... zgodnie z listą dialogową pewnej znanej polskiej komedii. . Chcąc nie chcąc po ciemku wylądowałem w bliżej nieokreślonym miejscu, gdzie zakończyłem pierwszy dzień zlotu. Następny dzień zaczął się koszmarnie i późno, ale o tym w następnej relacji
Pozdrawiam
Nick:Szczur Dodano:2003-07-02 20:08:27 Wpis:Widzę,że wszyscy aż się rwą do pisania na forum. Liczba odiwedzin rośnie błyskawicznie i nic. OK jutro napiszę jakąś relację ze zlotu.
Pozdrawiam
Nick:Szczur Dodano:2003-06-26 13:10:53 Wpis:I stał się cud !!!!!! Stona na forum . Dzięki za cenne informację turystyczno krajoznawcze . Z całą pewnością wezmę podusię, bo bez niej nigdy się nie ruszałem i była stałym wyposażniem namiotu mojego i Grubego. jeżeli chodzi o picie, to generalnie piję.....kawę też . najlepsza jest informacja dojazdowa . Fajnie że trzeba jechać na zgrupowanie tam gdzie jedliście posiłki....., szkoda że ja nie jadłem, więc nadal nie wiem gdzie ta stołówka i pierwsza w prawo. mam nadzieję że to gdzieś w Siemianach bio tam mam zamiar dojechać.
Do zobaczenia
Nick:Stona Dodano:2003-06-24 19:25:15 Wpis:Kochany miejski Szczurku. Chyba dawno nie było się na biwaku, zbyt często jeździsz po wielkich kurortach i zapomniałeś z czym wyruszyć na łono natury . Wystarczy wziąść śpiwór , coś do przebrania i jak nie możesz zasnąć bez podusi to też weś, oraz latarke , dobry humor i nie zapomnij zamówić dobrą pogodę. Jeśli pijasz kawę to wzależności od upodobania zabierz,a najbliższe gniazdko z prądem jest jakieś 200m od obozowiska , możemy zapewnić jedynie prysznic i wychodek.A teraz najważniejsze jak dojechać , trzeba kierować się na zgrupowanie- tam gdzie jedliśmy posiłki, jak przejedziesz za stolówkę pierwsza w prawo . Mam nadzieje , że nie zginą nasze drogowskazy .Do zobaczyska
« 1 2 3 4 5 ... 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 »