Cybot - multimedialny robot do komunikowania się przez Internet - powstał na Politechnice Wrocławskiej w Laboratorium Rapid Prototyping. Dzięki kamerze, głośnikowi i mikrofonowi Cybot może być wykorzystywany nie tylko do wideokonferencji, ale i do podglądania bawiących się dzieci przez zapracowanych rodziców.
Cybot na pierwszy rzut oka wygląda jak skomplikowana, ale przyjazna zabawka. I faktycznie może służyć do zabawy, ale nie tylko. Istnieje możliwość, o czym wspominaliśmy wyżej, wykorzystania wrocławskiego robota do wideokonferencji, przesyłania informacji dźwiękowych, tekstowych czy obrazu. Może on także służyć do monitorowania obiektów czy podglądania bawiących się dzieci przez rodziców. Może również - niczym pies, którego nie trzeba wyprowadzać i karmić - pilnować domu, gdy rodzina uda się na wakacje.
Do uruchomienia Cybota potrzebne są dwa komputery połączone z Internetem. "Cybot jest czymś więcej niż kamerą, która stoi w jednym punkcie i ma ograniczone pole widzenia. Nasz robot ma ruchomą głowę, którą można sterować: 180 stopni w poziomie i 80 w pionie. Do tego ma jeszcze mikrofon oraz głośnik, a pracujemy nad tym, aby zaczął chodzić" - opowiada dr inżynier Tomasz Boratyński, szef laboratorium przy Instytucie Technologii Maszyn i Automatyzacji Politechniki Wrocławskiej. Pomysłodawcą Cybota jest jedna z niemieckich firm, która zleciła wrocławskim naukowcom wykonanie go.
"Stworzyliśmy robota od podstaw. Praca nad nim trwała dwa lata. Moglibyśmy go jednak zbudować szybciej, ale ściągnięcie komponentów i różnych podzespołów elektronicznych trwało około roku, gdyż musieliśmy zamawiać je w najróżniejszych częściach świata" - tłumaczy Boratyński. Być może już wkrótce Cybot trafi do przemysłu i będzie na przykład wykorzystywany przez jedną z większych niemieckich firm telekomunikacyjnych. Robotem zainteresowały się również polskie firmy.
Boratyński przyznaje, że w pracy nad prototypami przydaje się nie tylko ogromna wiedza zatrudnionych w laboratorium ludzi, ich zdolności manualne, ale i nowoczesna maszyna stereolitograficzna, która potrafi wykonać wszystko, co zostanie zaprojektowane na komputerze. W Polsce są tylko cztery takie maszyny. "Pracujemy na zlecenie różnych przedsiębiorstw, gdyż potrafimy zrobić w kilka dni to, co im zajęłoby kilka miesięcy. Stąd też nazwa naszego laboratorium" - mówi Boratyński.
Cybot na pierwszy rzut oka wygląda jak skomplikowana, ale przyjazna zabawka. I faktycznie może służyć do zabawy, ale nie tylko. Istnieje możliwość, o czym wspominaliśmy wyżej, wykorzystania wrocławskiego robota do wideokonferencji, przesyłania informacji dźwiękowych, tekstowych czy obrazu. Może on także służyć do monitorowania obiektów czy podglądania bawiących się dzieci przez rodziców. Może również - niczym pies, którego nie trzeba wyprowadzać i karmić - pilnować domu, gdy rodzina uda się na wakacje.
Do uruchomienia Cybota potrzebne są dwa komputery połączone z Internetem. "Cybot jest czymś więcej niż kamerą, która stoi w jednym punkcie i ma ograniczone pole widzenia. Nasz robot ma ruchomą głowę, którą można sterować: 180 stopni w poziomie i 80 w pionie. Do tego ma jeszcze mikrofon oraz głośnik, a pracujemy nad tym, aby zaczął chodzić" - opowiada dr inżynier Tomasz Boratyński, szef laboratorium przy Instytucie Technologii Maszyn i Automatyzacji Politechniki Wrocławskiej. Pomysłodawcą Cybota jest jedna z niemieckich firm, która zleciła wrocławskim naukowcom wykonanie go.
"Stworzyliśmy robota od podstaw. Praca nad nim trwała dwa lata. Moglibyśmy go jednak zbudować szybciej, ale ściągnięcie komponentów i różnych podzespołów elektronicznych trwało około roku, gdyż musieliśmy zamawiać je w najróżniejszych częściach świata" - tłumaczy Boratyński. Być może już wkrótce Cybot trafi do przemysłu i będzie na przykład wykorzystywany przez jedną z większych niemieckich firm telekomunikacyjnych. Robotem zainteresowały się również polskie firmy.
Boratyński przyznaje, że w pracy nad prototypami przydaje się nie tylko ogromna wiedza zatrudnionych w laboratorium ludzi, ich zdolności manualne, ale i nowoczesna maszyna stereolitograficzna, która potrafi wykonać wszystko, co zostanie zaprojektowane na komputerze. W Polsce są tylko cztery takie maszyny. "Pracujemy na zlecenie różnych przedsiębiorstw, gdyż potrafimy zrobić w kilka dni to, co im zajęłoby kilka miesięcy. Stąd też nazwa naszego laboratorium" - mówi Boratyński.