Wiadomości:
Internet z kagańcem
utworzono: 22-08-2007
Autor: Dziennik Internautów - mm
Dwaj giganci z branży wyszukiwawczej - Google i Yahoo - zostali ostro skrytykowani przez organizację Reporters sans Frontieres (Reporterzy Bez Granic), a ich sposób traktowania chińskich internautow został określony jako nieodpowiedzialny. Organizacja ta oskarża wspomniane firmy o umyślne cenzurowanie wyników wyszukiwania.

Powodem krytyki jest wycinanie z rankingu chińskich wersji wyszukiwarek pozycji napiętnowanych przez chińskie władze jako "wywrotowe". Takie witryny znikają z chińskiego Yahoo i korzystającej z silnika Yahoo wyszukiwarki Yisou. Pewna cenzura pojawia się też w chińskiej wyszukiwarce Baidu, której udziałowcem jest Google.

Przedstawiciele organizacja Reporterzy Bez Granic pisali już w tej sprawie do szefostwa Yahoo, lecz nie uzyskali odpowiedzi.

Na chwilę obecną, gdy w chińskim Yahoo lub należącej doń wyszukiwarce Yisou wpisze się np. "falungong", wyszukiwarka albo bez końca usiłuje nawiązań połączenie albo od razu je przerywa. Dla hasła "Free Tibet" nie znajduje żadnego wyniku (choć oczywiście główna wersja Yahoo znajduje wyników sporo). Z kolej na haśle "Tibet" odnaleźć można strony prochińskie, podczas gdy w głównym silniku Yahoo gro wyników to strony krytykujące okupację Tybetu.

Do pewnego czasu Google odmawiało wprowadzenia cenzury, skutkiem czego we wrześniu 2002 r. chińskie władze kazały zablokować dostęp z Chin do tej wyszukiwarki. Przerwa trwała tydzień, potem Chińczycy zmuszeni zostali do filtrowania jej wyników na własną rękę, co jest dużo bardziej trudne i daje gorsze efekty.

Wydaje się jednak, że Google zaczyna zmieniać swoje podejście. W czerwcu br. firma Google nabyła znaczący pakiet akcji w jednej z największych chińskich wyszukiwarek - Baidu, która uważnie filtruje wszelką "wywrotową" zawartość. Próba odszukania w Baidu informacji na temat "Huang Qi" cyber-dysydenta więzionego przez Chińczyków za krytykę rządu w Internecie, daje znajomy wynik "This document contains no data", pomimo, że opublikowano o nim setki artykułów w języku chińskim.

Co ciekawe, w wyniku wyszukiwania frazy "independence Taiwan" w Baidu otrzymujemy jedynie strony krytycznie nastawione do rządu "niepokornej wyspy", podczas gdy chińska wersja Google (www.google.com/intl/zh-CN/), która jeszcze nie jest cenzurowana, prezentuje pro-tajwańskie strony.

RFC podkreśla, iż bez wsparcia wyszukiwarek chiński rząd miałby o wiele trudniejszą pracę przy cenzurowaniu internetu.
Źródła
di.com.pl
Komentarze
Brak komentarzy