Hm, na ten temat można by mówić wiele. Z częścią tego felietonu mogę się całkiem zgodzić, ale z resztą nie do końca. Fakt, że prostytucja to coś obrzydliwego. Większość o tym wie, większość to potwierdza, ale znajdą się osoby, które nic złego w tym nie widzą, jak np. osoby wykonujące ten "zawód", choć i z tych nie wszystkie. Ja sama chyba bym nikogo nie usprawiedliwiła, jeśli ktoś się tym zajmuje, bez względu na powód. Choć pewna też nie mogę być, bo w takiej sytuacji, gdzie w moim otoczeniu byłaby taka osoba, się nie znalazłam i nie wiem, jakbym zareagowała. Dla mnie jest to okropne, zwłaszcza, gdy ktoś jest z kimś, aby zarobić pieniądze nie na to, aby przeżyć, a dlatego, aby komuś było jeszcze lepiej, mimo, iż jest dobrze. Po prostu nie mogę tego zrozumieć i chyba nawet nie chcę. Tłumaczą się niektórzy, że nie są zwykłymi dziwkami, jak te na ulicy, bo nie sypiają z kim popadnie, czy z wieloma facetami, a są, mieszkają nawet, z jedną osobą, sypiają z kimś dla pieniędzy, za utrzymanie mieszkania, opłacania szkoły i różne dodatki. Ale to nie jest żadne wytłumaczenie. Na to nie ma wytłumaczenia! Niby się mówi, że trzeba być tolerancyjnym, że to przecież nie nasza sprawa, każdy robi ze swoim życiem, co chce, a jednak ja osobiście tego nie zaakceptuję. To jest brak szacunku do własnej osoby.
Nie zgadzam się natomiast z tym, że wyrzekanie się własnych poglądów, to jakiś rodzaj prostytucji emocjonalnej, bo wydaje mi się, że to jest zbyt wielkie słowo. Owszem, też jest ciężko znieść wymalowane panny, z kilogramem tapety na twarzy, skąpo ubrane, wypatrujące wzorce do naśladowania w kolorowych czasopismach, ale dla mnie określenie, że jest to w jakimś stopniu prostytucja emocjonalna, jest zbyt wielkie. Oczywiście, jeśli dobrze odebrałam przekaz

Nie wiem, czy da się to wszystko zmienić, żeby nie działo się tak, jak się dzieje albo przynajmniej, żeby takie zjawiska się nie nasilały. Wszystko zależy od wychowania, środowiska, w jakim się znajdujemy, no i od własnego nastawienia. Choć pewnie nie odkryłam Ameryki w konserwie

No nic, starczy na tyle, przepraszam, że ktoś tyle musiał czytać (o ile ktoś to przeczytał) i nie krzyczcie na mnie za to, co napisałam
