Mając pod mikroskopem zgrabnie rozplasterkowany ostatni prezent od LLP, czyli pierwszy rozdiał Moony'ego, nie mogę się opędzić od myśli, że najnowsza opowieść bardzo przypomina "Sezon ogórkowy". Nie fabularnie rzecz jasna, ale przeciez w obu jest lepko od groteski, cytatów z filmów, książek, komiksów, polityki i Bóg (oraz LLP) wie, czego jeszcze. Podobnie jak w "sezonie", Moony również jest konsekwentnie serwowaną przez cały rozdział mieszaniną różnych konwencji, powstałą poniekąd także i po to, by walnąć nią między zapłakane ślepia kult ponurości.
Nie mam innej możliwości, jak tylko dać się ponieść wewnętrznej logice tej historii.
Evviva Little Lady Punk!
(Dumble w roli Tuksido perwersyjnie podnosi mnie na duchu)
|