Hm.. no cóż, rodział mnie nie powalił... pomysł ze "śmiercią" Dumbledora był dobry, ale nie wykorzystałes go do końca.. Opisy rozpaczy są troche ubogie i pomimo ze czesto sie pojawiają jakos nie przekonały mnie - Harry tesknił za nim jako za drogim przyjecielem, a przeciez jego smierc miała powazniejsze skutki..Po za tym ten smutek czesciej pojawiał sie w słowach niz czynach... I ta uwaga Hagrida. Ok, zgodze sie ze to było ukartowane, ale zachowanie MacGonagall (podkreslam ze jest członkiem Zakonu) wskazywało, ze chca wszystkich przekonac co do prawdziwosci zgonu Dumbla, wiec nasz gajowy powinnien byc w to wtajemniczony, dlatego tez mogł zachowac jakies pozory, a nie przywitac Harry'ego i Rona z usmiechem od ucha do ucha stwierdzajac ze dyrektor zyje. Jeszcze jedno - nie przegięłes z tymi tajemniczymi zachowaniami? Krum, Cho, Hermiona... Chyba za bardzo sie rozkreciłes

Przechodzac do spraw technicznych musze przyczepic sie do dialogów. Wyrazy typu "heh" nie powinny sie pojawic (sam zobacz jak to wyglada!

), ani słowo "uch" (!) w wypowiedzi MacGonagall. Wydaje mi sie tez ze jakos zmieniłes charakter głownych bohaterów. Po za tym liczne powtorzenia, błedy ortograficzen (zlituj sie i popraw ta "nurzkę") odejmuja nieco twojemu opowiadaniu. A, zapomniałam jeszcze o nowej miłosci Harry'ego - troche zle ją wprowadziłes. Przypatrz sie jak Rowling wprowadzała Cho. Ty od razu wtraciłe jakąs nigdy wczesniej nie wspomnianą szlame i pyk - miłosc od pierwszego wejrzenia. Nie wspomne juz od tym ze i ona zalicza sie do tych wielu osob z tajemnicami

. Ok, chyba za bardzo sie rozpisałam wiec podsumowując stwierdzam ze wczesniejsze rozdziały były lepsze. I radzę ci - zwolnij trochę!